Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
66, 67 (+1) z 84


Taki mało fajny tydzień za mną - jeżeli chodzi o dotrzymywanie postanowień i założonych planów. Przyczyna tego wszystkiego leżała gdzieś poza mną, przynajmniej cześciowo ale i tak brakuje mi tego uczucia satysfakcji, jaki mam po dobrze wykonanym tygodniu.

Piątek - jakaś totalna porażka. Cały dzień straszliwie, ale to straszliwie chciało mi się jeść. Na dodatek miałam potworny zatokowo - migrenowy ból głowy, który wyeliminował mnie z czynnego życia. Zaciemniłam okno w sypialni, wziełąm ketonal i poszłam spać. Budziłam sie co jakieś 2 godziny - jadłam i kładlam sie dalej spac. Pomimo tego, że w jednym posiłku nie jadłam dużo i same dietetyczne rzeczy to na koniec dnia na pewno zebrało się dużo więcej kcal niz powinnam zjeść. Wieczorem jeszcze na dobicie się wypiłam 2 drinki, oczywiście tez nie poćwiczyłam.

Sobota - dietetycznie ok, tylko treningu nie porobiłam. A to przez to, że robiłam generalne porządki w domu, takie, co to robię raz w roku z zaglądaniem w każdą dziurę, wywalaniem niepotrzebnych rzeczy itd. I skończyłam je o 1 w nocy, więc o treningu nie bylo mowy.

Dzisiaj - dietetycznie w porządku, trening  - zrobiony Skalpel, który miałam zrobić w sobotę :) Tak więc niedziela bez resetu, ale właściwie nie było po czym zrobic tego odpoczynku. Dodatkowo - kilka godzin maszerowania w poszukiwaniu sukienek na wesele dla córek :)) I szczęśliwie jedna już jest :) Teraz poszukiwanie drugiej, garnituru dla męża, który jest bardzo wybredny, pasujących butów dla nas trzech bab i jeszcze jakiś drobiazgów typu bizuteria, szal dla mnie itd. Może do 20 sierpnia damy radę :)))

  • aluna235

    aluna235

    11 lipca 2016, 20:50

    Gorszy dzień ma każda z nas, nawet jak wszystko idzie nam według wcześniej zaplanowanych punktów to i tak te słabsze dni się pojawią. A ja czytając Twoje wpisy widzę, że jest więcej powodów do zadowolenia niż zmartwień. Pozdrawiam cieplutko

  • kasperito

    kasperito

    11 lipca 2016, 12:50

    wg mnie bardzo fajnie Ci idzie, nie da sie każdego dnia być na 100%. ale zwane by była regularność a u Ciebie jest. Pozdrawiam:)

    • Aplik

      Aplik

      11 lipca 2016, 13:27

      Dzięki Kasperitko :)

  • angelisia69

    angelisia69

    11 lipca 2016, 03:40

    kochana nie oszukujmy sie ale jestesmy tylko ludzmi,wiec jesli dzialasz przez 7dni na 200% organizm w koncu sie upomni o swoje i kaze ci automatycznie zwolnic i bedzie dzialal na 50 badz 70% zeby odzyskac utracona energie z reszty mega-intensywnych dni.Natury nie zmienisz,wiadomo fajnie jest czasem dac z siebie 200% byc perfekcyjna pania domu na dodatek cwiczyc po meczacej pracy/podrozy i jeszcze zaplanowac wszystko na tip-top,ale mysle ze to na dluzsza mete sie nie sprawdza.Lepiej poprsotu zyc na 98-99% ;-) dawac z siebie jak najwiecej ale i pozwolic sobie na slabosci i nic nierobienie bez wyrzutow sumienia :*

    • Aplik

      Aplik

      11 lipca 2016, 08:20

      Ty, jak zwykle jesteś szczera do bólu :) I za to Cię kocham :))) Balans wewnetrzny i życiowy to jest moje marzenie, moja idee fixe. Ale mam taki temperament jaki mam - albo na maksa, albo nic. Miałam w życiu trochę kłopotów przez to, nie osiagnełam tego co mogłam, bo się wykładałam na mojej "dwubiegunowości". Ale i tak juz jest postęp :) Jak zawalę, to nie mam strasznych wyrzutów sumienia, potrafie podejść do tego racjonalnie :))) O tak!!! :))) Dziękuję Ci jeszcze raz - mój Głosie Rozsądku :) Buziaczki :****