Święta na półmetku. Odpoczywam, sporo śpię i leniuchuję. Marzę też o Syberii, bo od wczoraj znowu mnie wzięło po obejrzeniu filmu. Syberia, a zwłaszcza tajga fascynowała od zawsze. Kiedyś nawet chciałam wybrać się w podróż koleją transsyberyjska w obie strony. Z marzeń nic nie wyszło. Podobnie jak z tych, żeby wyjechać na Syberię i pomieszkać tam trochę, choć kilka miesięcy. Oczywiście w tajdze, a nie w mieście. Tam jest tak pięknie - lasy, pustkowia, zwierzęta i do miasta daleko. Jedynie komary i mrozy 50 stopniowe trochę mnie zniechęcają, ale można przywyknąć jak sądzę. Na pewno łatwiej niż do upałów gdzieś na plaży w tropikach. Myślę, że życie na Syberii musi być dobre i szczęśliwe, zgodne z cyklem natury i bez blichtru. W Polsce nie ma takich miejsc, gdzie życie jest proste. Kiedyś takie było w Bieszczadach, ale w tej chwili Bieszczady zrobiły się jak dla mnie zbyt luksusowe - te szybkie samochody i kolorowe domy i kostka na podjazdach. Te tłumy turystów...Już nie mam gdzie uciec nawet w wyobraźni. Pozostała tylko Syberia...
Alianna
21 kwietnia 2014, 19:41Marzenia nic nie kosztują, a mogą się spełnić... Pozdrawiam
ewakatarzyna
21 kwietnia 2014, 14:44Ja kocham Mazury, ale to już nie te Mazury, gdzie się urodziłam. Strasznie proturystyczne i przez to straciły swój dziki urok. Na Syberii mam rodzinę. Kiedyś moi rodzice pojechali tam na wesele. Takie kilkudniowe wesele :)
silvie1971
21 kwietnia 2014, 13:55Moj tata jakis czas temu byl na wycieczce koleja transyberyjska, ale nie pelna, bo wsiadal w Pekinie i jechal do Moskwy, bardzo milo wspominal ta podroz. Mam nadzieje, ze uda ci sie zrealizowac marzenia:)