Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Deszcz i codzienne przyjemności...


Pierwszy dzień jesieni powitał mnie pochmurną pogodą i deszczem. Deszcz monotonnie stuka o szyby i parapety, aż mi się wstawać z pod cieplutkiej kołdry nie chciało. Jest też przenikliwie zimno. Trudno. Nie mam przecież na to wpływu to i zamartwiać się tym nie będę. Może napalę po południu w piecu, żeby wilgoć i chłód z domu przegonić.

Dzisiejsze dzień spędzę w domu na czytaniu, bo mi wczoraj Krzysiek książkę typu podręcznika o rysowaniu  z bibloteki przyniósł. Przyszły też wreszcie pędzelki i ciągnie mnie do malowania, żeby je wypróbować. Może też wpadnie jakieś dodatkowe zlecenie, to trzeba będzie je zrealizować. Zobaczymy. Ważne, że dzień powinien być spokojny. Taki jak lubię...

Dieta, a właściwie stabilizacja w porządku. Wszystko idzie dobrze i nie tyję. Trzeba by tylko te 70 dkg zrzucić, żeby wagę na pasku dogonić. Tak sobie myślę, że może jutro zrobię dzień protal i może w czwartek drugi to waga powinna spaść. Ostatnio znowu nie mam apetytu, co mnie cieszy. Jem więc tylko wtedy, gdy jestem głodna. To sprzyja oczywiście utrzymaniu wagi. Oby tak dalej szło jak idzie to jeszcze swoją dawna wagę odzyskam. Jeszcze się poczuje lekka...

  • gilda1969

    gilda1969

    25 września 2014, 09:10

    Jak wiesz, ja już zeszłam z dikanowania, ale trzymam się mocno proteinowych czwartków i piątków. W pozostałe dni tygodnia jem sobie co chcę (no, bezglutenowo, bo u mnie tak trzeba) i widze, ze waga leci cały czas. Czyli to taka trochę trzecia faza jakby, ale mocno zmodyfikowana. Te 2 białkowe dni regulują wagę cudnie. Polecam:)

    • araksol

      araksol

      27 września 2014, 12:49

      Też tak robię...

  • Dana40

    Dana40

    23 września 2014, 13:41

    Na pewno tak będzie :)