Wczoraj wróciła mi wena na pisanie opowiadań. W dwie godziny opowiadanie było już na portalach. Ciekawe czy wena ze mną pozostanie na dłużej czy wpadła tylko na chwilę. Poza tym zabrałam się w końcu za malowanie olejami na papierze. Podmalówka gotowa, ale mi się nie podoba. Dziś może będę dopracowywać. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Maluje się nawet nieźle. Miękko jak na płótnie. Dziś Krzysiek siedzi w domu to pewnie niewiele poza tym zrobię. Pewnie się też pozłoszczę trochę, bo telewizor włączy. Pomyślałam sobie czy by nie wydać w przyszłym roku opowiadań. Myślę o wydawcy, który by mi wydał bez współfinansowania, ale to chyba by był cud, gdybym go znalazła. Jak nie znajdę to wydam ebooka, bo na co innego mnie nie stać. Tomiki w zasadzie piszą się dwa. Jeden z opowiadaniami dla kobiet i drugi z dreszczykiem. Dziś w nocy miałam jasny sen na ten temat. Pojawiła się wysoka, stroma góra i wiedziałam, że jak na nią wejdę to tomik będzie. Weszłam. Gorzej, bo po drugiej stronie było miasto. Czyżbym więc z wydania satysfakcji i przyjemności miała nie mieć? Wszystko możliwe, bo ostatnio zrobiłam się jakaś taka pusta, obojętna emocjonalnie. Rzadko co mnie cieszy, a i poczucie szczęścia też nie ma do mnie dostępu. Trzeba by zwizualizować we śnie wodę i zanurzyć się w niej...