Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Poniedzialek

Taras jest. Rośliny idą. Teraz trzeba kupić meble. To nie będzie nic wykwintnego. Mama miała fotelik i muszę go znaleźć. Trzeba by dokupić jeszcze jeden i leżankę dla mnie no i jakiś stolik. Do tego moze dywan zewnętrzny albo sztuczną trawę, bo płytek nie chcę. Na razie. Ma być skromnie, ale wygodnie. Pierwszy kieliszek wina wypiłam na tarasie w piatek. Jeszcze co oczywiste nie byl urzadzony. Myślę jeszcze, zeby zrobić kratę na drzwi. To nie w tym roku. Chodzi o koty, żeby mogly sobie lezeć w słońcu tuż obok nas gdy będziemy na tarasie. Mikuś będzie leżał ze mną na lezance. Już rozmawiałam z sąsiadem i zrobi mi zabezpieczenie pod bramą, żeby Mikuś nie wyszedł. Będzie biegał luzem po podwórku. Oczywiście pod kontrolą. On ostatnio jest dość posłuszny i myślę, ze nie ucieknie. Spacery w lecie będą pewnie krótsze w te dni gdy będzie gorąco. Wieczorami chodzić nie będziemy, a on lubi ruch. Młody jest i dość energiczny. trzeba koniecznie pomalować dom, ale to w przyszłym roku. Cały, a gdy okna wstawię później coś pokombinuję. Taras dopiero wtedy urody nabierze, bo teraz ściana w łaty.

Rozmawiałam wstępnie z sąsiadem o malowaniu domu w przyszłym roku. Chcę sie zorientować w kosztach. Krzysiek juz klnie. Wcześniej by trzeba wymienić okna na strychu. Pieniądze muszę zebrać, bo żelaznej kasy nie ruszę.

Dziś jestem w stresie, bo Mikuś ma zabieg wyrwania mlecznego kła.

Rozsiały mi się bratki i niezapominajki na rabatkach i teraz kwitną. Mus wyjść do pracy w ogródku, ale dziś nie mogę, bo muszę odebrać Mikusia i o paznokcie chodzi. Niby pracuję w rekawiczkach teraz, ale licho wie co bym z paznokciami zrobiła...

W tym roku chyba zniszczyły mi sie 4 róze. W zeszłym roku kupilam trzy i ani jedna nie rośnie. Były kupowane w szkólce i trochę ich szkoda. Już nie kupię róż z gołym korzeniem.