Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czwartek


Dziś powinnam mieć plewienie, ale jestem chora. Nauczyłam się plewić i pracować w rękawiczkach, to paznokci nie zniszczę. Teraz trzymają mi sie około tygodnia. Używam lakierów brokatowych. Nie wiem czy to na czasie ani czy to pasuje do sportowych ciuchów. Ważne, ze łatwo sie maluje i długo trzyma.

Dziś Krzysiek jedzie na zakupy. Po południu jedziemy na cmentarz, bo trzeba wreszcie zrobić porzadek. Krzysiek się wykłóca ze mną, ze tyloma grobami sie opiekuję. Jest bardzo brutalny, ubliża moim bliskim zmarłymi ubliża mnie. Nienawidzę go wtedy, ale zaraz przychodzi myśl, ze jest chory. Tylko czy jego wszystkie zachowania można tłumaczyć chorobą? Jak mam zrezygnować z opieki nad grobem cioci, którą kochałam i która mnie wychowywała? On tego nie rozumie albo nie chce zrozumieć. 

Znalazłam kurs podstawowy totalnej biologii. Nie daje uprawnień, ale uczy podstaw. Jest tani i bardzo mnie kusi. Mam książki, ale co kurs to kurs. W totalną biologię wierzę i chciałam nawet zrobić kiedyś kurs z uprawnieniami. Nie będę go jednak raczej potrzebować, a drogi jest.

Wczoraj miałam ucisk w głowie i myślałam, ze wzrosło mi cisnienie. Mam lekko podwyzszone, bo 138/94. Przy takim ciśnieniu jednak leków brać nie będę tym bardziej, ze jest wyż, słońce, a ja byłam podekscytowana. Mierzę co jakiś czas, ale teraz mi nie rośnie. Kiedyś, kilka lat temu gdy wazyłam ponad 100 kg miałam około 200. Wtedy brałam leki regularnie. Teraz liczę, ze jak schudnę choć 10 kg, to i ciśnienie mi spadnie. Niby 10 kg mniej to 10% ciśnienie mniej.

Kupiłam taką specjalną taśmę do podwiązania iglaka. Sąsiad pomoze. Jak przyjedzie to go poproszę o to i o przycięcie suchych gałęzi. Trochę tego jest. Mama nie pozwoliła nic robić, bo nie znosiła obcych ludzi na podwórku ani hałasu. Teraz wszystko się zrobi.

Koniec tygodnia i trzeba wyjść po warzywa. Teraz warzywa przywożą juz co tydzień. Ja niby nie jem, ale Krzysiek je i trzeba też kupić pszenicę dla ptaków. One są u mnie karmione cały rok.