Dziś wolne. Nie będzie żadnej pracy. ZAwodowej też nie. Niby wolę jak coś robię koło domu, ale moi panowie pracować w niedzielę i do tego w Zielone Świątki nie chcą. No przynajmniej Krzysiek. Ja lubię planować i plany realizować. Dziś jednak za duże święto by coś robić...
W zasadzie prawie wszystko co miał S zrobić już zrobione. W czwartek rozwalił i wyniósł wersalkę. W piątek wyciął drogę do szamba. W sobotę pociął trochę drewna, ale niedużo, bo pilarka staje. Trzeba chyba kupić nową baterię albo i nową pilarkę, bo w mojej jest napinacz zepsuty i nie daję rady zmienić łańcucha. To co ja bym nie dała rady. Został warsztat. Trzeba zrobić porządek, powiesić kilka szafek, poukładać. Ma jeszcze trzy dni, bo jedzie w czwartek. Przyjedzie na moje urodziny pod koniec sierpnia. Wtedy usunie złom i potnie co trzeba. Moze wytnie trochę gałęzi.
Jakie ładne sandałki są teraz w sklepach. POdobają mi się zwłaszcza na koturnach. Mam jednak dwie pary i kilka par klapek. Nie kupię więc, bo to bez sensu. Problem też taki, że ja wprawdzie buty na wyższych koturnach czy obcasach mam ale z wygody chodzę teraz w butach sportowych i w takich mam zamiar chodzić. Gdzie ja bym chodziła w tych ładnych butach. Mam sandałki podobne do tych co mi się rzuciły w oczy. KOturn około 7 cm. Byłam w nich dwa razy, a mają juz kilka lat.
Miałam zamówić kogoś do usunięcia trawy na plycie gdzie jedzą ptaki, ale S mi podpowiedział, że mozna skosić i potraktować randapem. Fakt. Ma rację. To ważna strefa dla mnie, bo wedlug Feng shui to mój kąt bogactwa. Gdy płyta będzie czysta, to zamontuję tam światło. Jest tam trochę roślin w donicach. Głównie agresty, które ładnie owocują... Coś jeszcze dosadzę. Gdy mama żyła to w donicach rosła też pszenica, bo mama sypała ją gołębiom na daszek i nie zawsze trafiała gdzie trzeba. Teraz trzeba by te suche wiechy usunąć. Moze liliowce posadzę, bo czują się dobrze w donicach i ładnie wyglądają.
Mimo pobytu S trzymam dietę. WAga spada. Dziś: tuńczyk z majonezem i jajka w sosie musztardowym. Wczoraj miało być wino i było, a waga i tak spadła. Na razie 4,5 kg od początku miesiąca.
Wczoraj Krzysiek wrócił przed 22 i widział dzika.
CzasNaDiete
19 maja 2024, 12:01Bardzo ładny spadek wagi. :)
araksol
19 maja 2024, 12:36no idzie...:)
izabela19681
19 maja 2024, 10:56Dzień jak co dzień. Warto robić to na co ma się ochotę i co jest potrzebne do zrobienia.
araksol
19 maja 2024, 11:19dla wierzących to wygląda inaczej. Jeszcze dziś ważne święto...
barbra1976
19 maja 2024, 09:58Jak lubisz podziałać koło domu w niedzielę, to czemu nie. Sama przyjemność. Jak Krzysiek nie lubi, bo niedziela, to nie robi. Jesteście wolnymi ludźmi o wolnej woli.
araksol
19 maja 2024, 10:02no niby tak...