Troszkę mnie nie było, ale pragnę uspokoić śledzących, że wszystko ze mną w porządku. Po prostu skończyła mi się laba i po długim zwolnieniu lekarskim wróciłem do pracy, a wtedy czasu zrobiło się jakby mniej. Z ketozy wyszedłem, waga nadal mi spada w dół. Nie tak szybko jak na początku, lecz to normalne - średnio od 0,5 do 1 kg tygodniowo. Staram się trzymać dietę 1200 kcal. Raz w całym tym okresie zdarzyło mi się zgrzeszyć i wchłonąłem aż 1700 kcal. Jadnak wynikło to z błędu w rachunkach, nie ze słabości. To na razie tyle.
P.S. Pamiętacie mój wpis z sierpnia o miłości mej ciotki do pewnego Anglika. Był w Polsce i sprawa jest w toku, ale o tym więcej wkrótce, w którymś z następnych wpisów.
michigan
17 października 2012, 06:14No czekamy na dalsze wpisy i niepoddawanie się !
tirrani
1 października 2012, 21:58Uwielbiam Twoją Figlarną Cioteczkę;););) A Ty jesteś świetnym facetem i cieszę się ,że żyjesz:) Gratuluję wytrwałości... 54 dni... robi wrażenie.. Ja ewentualnie mogę wytrwać 54 h... i to też nie na pewno:):):)