Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Trening, kwiaty, zakupy


W sobotę prokrastynacja wzięła górę. Wzięłam się od rana za porządkowanie papierów. Bałagan przy tym był straszny, ale mam już wszystkie papiery z podatku dochodowego czy estymacje spłat kredytu hipotecznego w odpowiednich koszulkach i segregatorach. Przy okazji miło popatrzeć jak raty za dom spadają, kiedy wypłata rośnie. Wszystko związane z naszym domem mnie cieszy - no może za wyjątkiem firmy, która w marcu obiecała wstawić nam nowe drzwi, a w czerwcu wstawiła okna i do dziś nie mam parapetów ani wykończeniówki... I tak są lepsi od poprzedniej firmy, gdzie we wrześniu 2021 dostaliśmy smsa "dziś się tym zajmę" i tyle chłopa było widać. Polskie firmy w Holandii. Jak skończymy z tym partaczem z Lelystad to zatrudnimy Holendrów - zapłacimy 3x tyle, ale będzie bez wymówek. Jak to mówią  chytry dwa razy traci. Ale poza tym mój domek jest w pytkę. Nawet jak pod starymi drzwiami hula wiatr a kwiaty stoją po komodach, bo nie ma parapetów... 

 Z rana też zrobiłam mały wypad z mężem po zakupy. On po rzeczy potrzebne, a ja po głupoty - artykuły papiernicze, bym miała się czym bawić plus kartki do wysłania na boże narodzenie do Polski. Niestety zeszyt z adresami gdzieś tak schowałam, że nie mogę znaleźć. Dziś będę szukać po schowankach, a przy okazji może znajdę czapki i rękawiczki? Dziś przymrozek, więc czas najwyższy.

Prokastynowałam cały dzień i dopiero po obiedzie poszłam zrobić trening. Jogi już mi się nie chciało. Zrobiłam trening na plecy i ramiona. Ze zwiększonym obciążeniem na sztandze muszę bardziej skupić się na technice.

Jakiś czas temu zamówiłam takie topy do noszenia zamiast stanika. Na początku czułam się trochę naga chodząc do pracy bez stanika, ale już jest okej. Nadal mam na sobie tyle warstw ubrań, że nikt nie skomentował. Niestety pracuję w otoczeniu polskich pracowników sezonowych i słyszałam już nie raz obrzydliwe komentarze, które w 21 wieku nie powinny mieć miejsca. Kilkukrotnie odezwałam się, że sobie nie życzę, ale wtedy jeszcze głupsze komentarze słyszę. W większości czasu trzeba niestety ignorować. 

Dostaliśmy z pracy czekoladowe literki, więc wciągnęłam 200g czekolady w dwa dni. A już tak dobrze szło... W ramach detoksu od dźwięków i ostrego światła, z którymi pracuję, zakopuję się po kocem z kotem i czytam książki w ciszy. 

Długie ciemne wieczory dają znów możliwość zapalania lampek w salonie. Dają one fajnie rozproszone i klimatyczne światło. Brakowało mi tego nastroju latem. Okien nie zasłaniamy, jak to tutaj jest normą. Zasłon używamy tylko jak opuszczamy ekran od rzutnika i wtedy zasłona chroni przed światłem samochodów wjeżdżających na osiedle.

Hiacynty, które mąż kupił, skiełkowały jeszcze w torbie. Posadziłam je więc do kilku doniczek i stoją w całym domu. Raczej nie zakwitną, ale w ogrodzie by nie przeżyły raczej. Te ogrodowe też zachęcone ocieplaniem klimatu zaczęły wschodzić. Dzisiejszy przymrozek pewnie je wybije. Kwitnienie na wiosnę będzie więc mniej intensywne o te rośliny, które teraz mają już około 10cm liście. Wielka szkoda - mam tam naprawdę ładne kolory... 

Znalazłam moją starą rozpiskę treningów. Postanowiłam jednak sobie nic nie zmieniać, bo póki idzie dobrze z ćwiczeniami ze sztangą i hantlami to lepiej nie ruszać. Lepsze rogiem dobrego. Wystarczy, że biegać w tygodniu mi się nie chce...

  • annaewasedlak

    annaewasedlak

    20 listopada 2022, 09:59

    Jak wygodnie kotek sobie śpi. U mnie hiacynty w gruncie. Czekam z niecierpliwością na wiosnę i ich kwitnienie.