Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Przed zawodami


Dziś zawody, a może nie tyle zawody co wyścig, bieg miejski. Ścigać się nie będę, bo ja jestem od obstawiania tyłów, ale pobiec chcę. Byle dobiec. Dostanę na mecie koszulkę i będę happy.

W sobotę poszłam pobiegać. 40 minut biegu. Tempo z początkowym marszem wyszło mi 7:15, a samego biegu wahało się między 6:35 a 7:35. Zbyt entuzjastycznie zaczęłam i potem zdarzało mi się maszerować. wróciłam do biegania z muzyką na uszach, a to zawsze podkręca mi tempo. Jednak moje ciało nie umie iść na tempo i szybko kończy mi się oddech i tętno skacze do 180. Pogoda była ładna, więc posmarowałam się kremem na słońce i wybrałam bardziej słoneczną trasę niż moja aleja. Tam bym zmarzła.

Po powrocie do domu chciałam malować, ale pokusiło mnie, aby się po prostu poopalać. Słuchając kolejny raz Prochów Babilonu [James SA Corey], po prostu sobie poleżałam słuchając ptaszków w tle. Raj na ziemi.

Zdecydowałam się przesadzić truskawki do większych donic, bo ciężko je podlewać. Szybko ich ziemia kamienieje od przesuszenia, trzeba było dodać więcej luźnej ziemi, aby nie przelać i nie zasuszyć roślin. A już mają niektóre z nich owoce. Chcę spisać sobie jakie mam odmiany i która jak smakuje. W przyszłym roku będę mogła kupić więc już konkretne odmiany, a nie testować wszystko jak leci.

Pomidory są już dość duże do przesadzenia do worków z ziemią i donic. Przeżyło więcej roślin niż się spodziewałam. W tym cała jedna roślinka pomidorów gałązkowych. Liczę na duże zbiory.