Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jedzenie w ostatnim czasie


W ostatnim czasie pilnuję porcji i co jem. Czasem jednak zdarza mi się jeść nadal dla przyjemności jedzenia, bo zwyczajnie kocham jeść. Taka okazja zdarzyła się w minioną sobotę, kiedy mąż zabrał mnie na randkę z okazji moich imienin. Byliśmy w kinie, a później na kolacji. Obejrzeliśmy oczywiście nowy film Toma Cruise. Obiecałam sobie, że po tym, jak uratował kina po pandemii, będę chodzić i wydawać pieniądze na wszystkie jego kolejne filmy. Zasłużył. Zgadza się ze mną wiele osób rozkochanych w kinie, w tym między innymi sam Steven Spelberg.

Mąż wybrał dla mnie restaurację serwującą kuchnię azjatycką. tego dnia wybraliśmy dania indyjskie. Zawsze chciałam iść do takiej restauracji i spróbować prawdziwej indyjskiej kuchni. Wiem, ze w UK jest pełno miejsc, gdzie można zjeść curry, ale jest to brytyjska wersja curry. Holendrzy także dodają przyprawę curry i nazywają kurczaka curry, ale prawdziwe kury to nie jest ta przyprawa, ale całe podanie. Obsługiwała nas maleńka kobieta pochodzenia azjatyckiego, której za bardzo nie mogłam zrozumieć. Jednak co stary Holender to stary Holender. Jakoś się dogadaliśmy [postanowiliśmy nie przechodzić na angielski] i zamówiłam sobie piwo – indyjski lager. W mojej ocenie to piwo było naprawdę smaczne. Niestety nie dogadaliśmy się, że chcę drugie i go nigdy nie dostałam. Mąż był Bobem, czyli trzeźwym kierowcą.

Wybaczcie tło na zdjęciu piwa, ale mąż nie życzył sobie ujawniania wizerunku. Jako czekadełko dostaliśmy chrupki chleb typu podpłomyk i trzy sosy. Jeden

, drugi słodki i trzeci ostry na pół piwa popijania.

Mąż zamówił na przystawkę kalafior smażony w panierce, a ja samosę. Były to pierożki z nadzieniem warzywnym. Oboje do tego dostaliśmy bardzo ostry sos. Pierożki mi nie smakowały, były bardzo mączyste i nasiąknięte tłuszczem.

Na główne wzięłam Kashmiri, czyli sos curry z mango na słodko i jagnięcinę, a mąż kurczaka w ostrym sosie curry. Do tego dostaliśmy ryż z piórkami marchewki. Dodatkowo mąż zamówił chlebek przypominający mniej drożdżowy spód do pizzy. Wszystko było pyszne, choć męża sos był dla mnie za ostry. Sosy w ogóle dostaliśmy w naczyniach przypominających talerze do zupy, więc było tego naprawdę sporo. Nie dojedliśmy. Oczy chciały, ale nie dało rady. Chętnie wrócę do tej restauracji.

W niedzielę zaś mąż przyrządził inne orientalne danie. Własnej inwencji, ale były warzywa z woka oraz tofu i krewetki. Wszystko pyszne. Udało mi się zjeść tylko pół porcji, drugie pół zjadłam na kolację.

Zachciało mi się też lodów, więc zjadłam bezlaktozowe lody, które mąz mi kupił. O wiele mniej kalorii niż zwykłe lody, a smak taki… hm… jak jogurt sojowy, więc brakowało tego pysznego smaku śmietanki, ale kakao nadal dawało +10 do smaku. Chętnie wciągnę jeszcze kiedyś takie lody.

Ukochany kupił mi też empenadas. Zakochałam się w tym daniu. Jeśli kiedyś wyląduję w ameryce łacińskiej, będę jeść empenadas codziennie.

Kupił też gotowe torellimi z pomidorami i serem. Wiem, że gotowce są niezdrowe, ale w pierwszej kolejności skupiam się na ilości kalorii.

Obecnie poszczę z rana, więc moim pierwszym posiłkiem w dzień roboczy jest właśnie domowa tortilla. Obecnie miksujemy trochę placki z buraków, marchwi i naturalne. Najsmaczniejsze są te z buraków moim zdaniem. Choć wszystkie poza pełnoziarnistą są pyszne. Pełnoziarnista pęka przy zawijaniu i nie robią jej w dość dużym rozmiarze, by zmieścić dwa jajka, sałatę, paprykę i awokado.

Psycholog polecił mi zrobienie czegoś z rękami by nie podjadać. Annet więc uczyła mnie jak szydełkować. Przerobiłyśmy kilka rodzajów oczek i zaczęłam w domu próbować dalej. Myślę, ze jak nie zaczynam nagle robić +1 i -1 oczek to idzie mi nawet nieźle. Gorzej jak po kilku rządkach liczę oczka i trzeba pruć. Będę tak dalej próbować aż wyjdzie mi jakiś szalik czy coś. Potem pomyślę, co można by zrobić dalej.

Ukochany kupił też mi końcówki do węża, więc zamontuję sobie wąż do podlewania z przodu domu. Nie będę musiała biegać z konewką

Od kilku tygodni strasznie lecą mi włosy. Albo Mirena daję się we znaki, albo zmiana stylu zycia na zdrowszy i przemęczony. Zamówiłam odżywkę do rzęs i z tej samej firmy szampon. Póki co, po tygodniu stosowania, nie ma zmian. Zobaczymy dalej. Boje się, że nie będzie na czym dreadów robić, jak tak dalej pójdzie. Po każdym prysznicy mam garść włosów wyczesanych. A ja nawet nie szarpię, jak to zwykle szarpią mnie fryzjerki.

Zmalowałam też kolejny bohomaz.


Dodaj komentarz
  • natalie.ewelina

    natalie.ewelina

    31 lipca 2023, 17:35

    Jak ja mialam Mirene to tez mi wlosy bardzo lecialy...Film super tez zaliczylismy Kino...pozdrawiam