Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pico Corredo



Wczoraj ruszyliśmy w trasę znów. Zrobiliśmy niemały dystans, mieliśmy kilka stromych podejść i zejść. Dziś czuje zakwasy na udach od zejść. Weszliśmy na okolicznych szczyt Pico Corredo. Nie było łatwo. W jednym momencie szlam na czworakach bo boję się wysokości.

Widzieliśmy sępy, szliśmy lasami eukaliptusowymi. Pachniało jeszcze intensywniej niż na Azorach. Ale może dlatego, że była niedaleko wycinka. Zdobyliśmy też wzgórze nad miastem, gdzie stoi figura matki boskiej. Podejście było straszne, bo śliskie. W niektórych momentach wymurowano schody w lesie, co trochę ułatwiło.

W Holandii zaś świętowane dzień zwierzaka domowego. Dostaliśmy z tej okazji galerie zdjęć że Snoetje. W ogóle jak ją zostawialiśmy, to sama wyszła z koszyka. Normalnie zostawała zamykana na pierwszą noc wraz z koszykiem w osobnym kojcu, aby nie niepokojona oswoiła się z zapachami i dźwiękami. Obecnie hotel przeszedł mały remont i jest więcej hamakow i schowanek niż wcześniej. Mimo to kicia poznała miejsce i sama wyszła eksplorować. Biorąc pod uwagę, że ostatnio nie chciała wracać do domu, to chyba powinniśmy jej sprawić więcej schowanek i hamakow w naszym ogrodzie. Ciekawe czy i tym razem będzie chciała zostać.