Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wpis bez zdjęć


Ostatnio dużo się dzieje. Rzadko piszę i sama do końca nie pamiętam, co chciałam tutaj zawrzeć, a co lepiej sobie darować.

Sam wpis będzie bardziej fotorelacją, więc zawrę tu najpierw coś, czego nie da się zobrazować zdjęciami. A przynajmniej nie wpadłam jeszcze na ten "uroczy" pomysł internetowych twórców, aby nagrywać siebie jak płaczę i wylewam żale na tematy, które ludzie potem w komentarzach obśmiewają. Otóż chodzi o mój stan psychiczny. Krótko przed publikacją usunęłam wkładkę domaciczną i mam cichą nadzieję, że to była przyczyna moich najczarniejszych myśli i problemów.

W minionych miesiącach narastała nade mną wielka, czarna chmura. Nic nie ma większego sensu w moim życiu i jakoś specjalnie z tym nie walczyłam. Miałam momenty rok temu, kiedy próbowałam zmienić pracę i to też mnie strasznie pogrąża. Pojawiły się paranoiczne myśli i staram się jak najmniej w tamtym kierunku zapuszczać. Przybija mnie miejsce gdzie jestem w życiu. Oczekiwano ode mnie wiele przez całe życie i mam wrażenie, ze wszystkich zawiodłam. Że jestem przeciętniakiem, a zawsze mnie gajono za przeciętne oceny, zachowanie czy wykonanie czegoś. Jeśli nie było 5 lub 6 za sprawdzian czy projekt, to było zawsze obrzucanie poczuciem winy. "Ale nawet Ewa dostała 4" "Ale ja Ewie jeść nie daję". Takie były dialogi w moim życiu. Kiedy zaś dostałam gorszą ocenę [lub mój brat] to już argumentem było "Ale Asia dostała przecież 4, czemu nie możesz być jak Asia". Poza szkołą też było podobnie. "Asia obiady w domu gotuje, a ty co?!" Z perspektywy roku 2024 nie wydaje się to zdrową rodziną, gdzie 11-letnia Asia gotowała obiad dla rodziców i swoich 5-ciu braci. Ale wtedy był to cel, który mi wciąż rzucano przed oczy. Nie pozwolono mi popełniać błędów, obijać się, marnować czas. Musiałam być zawsze najlepsza - ja i mój brat, z którym dzieliłam podręczniki i ławkę w klasie. Dziś mnie to wciąż męczy. Jestem tylko kolejną Polką, która po prostu ma męża, jakiś tam adres i byle jaką pracę. Kiedy mama jest trzeźwa to powie jakiś komplement, ale ostatnio trzeźwa nie bywa prawie wcale.

Piętro bycia the best odbiło się też na moim bracie. On jeszcze bardziej niż ja przejmuje się losem innych. Skonfliktowany pomiędzy byciem wioskowym macho, a byciem społecznikiem, który przeżywa bardzo wewnętrznie losy innych, bierze sobie dużo na głowę i nie radzi sobie. Pije nałogowo. Sam od bardzo niedawna zdaje się mieć tego świadomość. Przygnębia mnie to okropnie, bo kiedy dzwoni bratowa, to nie potrafię pomóc. Uważam, że gderanie nad głową mojemu bratu nie pomoże. Obecnie zapisał się na terapię uzależnień i ma chodzić na spotkania. Liczę, że są tam specjaliści, którzy będą w stanie pomóc mu się odnaleźć i wyrwać z alkoholizmu.

Rodzice, według tego co widzę we wiadomościach z Polski oraz tego, jak nawzajem na siebie donoszą, też piją. Nie wiem jak i kiedy się to zaczęło. Czy tata zaczął pić, kiedy był na emigracji i jak to Polak na mieszkaniu firmowym - pił z nudów? Z tęsknoty? Mama zawsze była znerwicowana - archetyp matki polki, pracującej, wiecznie w nerwach i z przekleństwem na ustach. Wyksztalcenie o czytanie zastąpiło picie. Ponoć wyżala się na facebooku po pijaku, ale zablokowałam ją lata temu i tego nie widzę na szczęście. Czasem pisze lub dzwoni do mnie pijana. Ostatnio, aby poprosić, bym przywiozła cebulki tulipanów. Od dwóch lat daję im linki do sklepu producenta w Schagerbrug, gdzie mogę im zamówić co tylko chcą i wysłać do Polski - kiedy jest sezon na to. Obecnie sezonu nie ma, bo cebulki leżą w ziemi. We wrześniu, jak je wykopią, to pojawią się tulipany na sprzedaż. Zaczęłam tłumaczyć to mojej mamie. W odpowiedzi uslyszałam "Nie to nie. Sama sobie poradzę." Jakbym robiła jej na przekór. Ręce opadają. Przy okazji naskarżyła, że mój tata nie jest w stanie skopać jej ogródka i ktoś inny zrobił to za pieniądze.

A mój tata? Ponoć pije. Odkąd zjechał do Polski na stałe mam wrażenie, że jest inny. Jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Zagadany przez mamę, oglądający telewizję lub coś w telefonie. Zawsze drzemał w dzień a w nocy chodził po mieszkaniu i mam wrażenie, że robił to specjalnie, bo wtedy tak naprawdę mógł być sam i mieć święty spokój. tata do mnie nigdy nie dzwoni i nie pisze. Nie szuka kontaktu. Gdy ja dzwonię to niewiele mówi. Zawsze tak było. Zdziwiło mnie, gdy stryj powiedział, że kiedyś tacie się gęba nie zamykała i był najgłośniejszym z rodzeństwa. Nie wiem, co się stało, że zamilkł. Ale milczy.

Ja jestem daleko od domu. Odkryłam dawno temu, że im jestem dalej, tym mama mnie bardziej lubi. Im rzadziej się kontaktuje, tym relacje są przyjaźniejsze. Korzystam ze spokoju jaki sama wprowadziłam do mojego życia. Ale wciąż łapie się na schematach, które nawinęły mi się w głowie. [O schematach, które rodzą się w głowie można przeczytać TUTAJ lub posłuchać TUTAJ]. Jak mi coś nie wychodzi, to zaczynam myśleć o sobie, ze jestem do niczego. Że nikt nie chce się ze mną przyjaźnić, nie zasługuję na nic, a mąż to pewnie mnie zaraz zostawi.

  • Alicja19722

    Alicja19722

    29 kwietnia 2024, 09:33

    Kochana - czytam Twój pamiętnik i jest dla mnie ogromna inspiracją. Masz coś o czym wieku może tylko pomarzyć - siłę, determinację, zdolności językowe, umiejętność zaadaptowania się w nowym środowisku i zjednywania sobie sympatii innych ludzi. Każdy ma swoje gorsze dni i każdy ma jakieś traumy, które czasem dają o sobie znać. To, że teraz Ci doskwierają nie znaczy, że tak będzie zawsze. Ja też jestem wychowana w poczuciu, że mogłam być lepsza, ze powinnam być taka jak Kasia, Madzia czy inne osoby, którymi nie byłam bo byłam sobą. I koniec. I też czasami przeszłość a właściwie dzieciństwo i dom rodzinny mi się odzywa. Trzymaj się tam wśród tulipanów i myśl o tym, że wiele osób Cię wspiera.

  • Serenely

    Serenely

    28 kwietnia 2024, 18:42

    Pewnie wszystko zależy od perspektywy - a dla Ciebie najważniejsza jest Twoja. Nie sądzę, żeby opinia jakiejś randomowej kobiety w internecie miała na Twoją samoocenę większy wpływ niż Twoja własna, ale i tak to napiszę - podziwiam Twoją łatwość rozpoczynania nowych rzeczy - tenis, kupno domu - i integracje ze środowiskiem - klub fotograficzny, nauka niderlandzkiego - zwłaszcza w sytuacji deklarowanego spektrum. A kolor trawy u sąsiada i ambicja Beatki definiują ich, a nie Twoje życie - że tak aspiracyjny zakończę ;-)

  • beaataa

    beaataa

    28 kwietnia 2024, 11:51

    Wg mnie to przeciętny nie jest nikt. Każdy ma swoją ciekawą historie, nie każdy umie, albo chce ją opowiedzieć. A Ty, umiesz i masz o czym! Od podstaw stworzyłaś sobie miejsce do życia w obcym kraju, interesujesz się wieloma tematami, próbujesz nowych rzeczy. Ogromnie życzę, żeby usunięcie spirali i terapia, usunęły tez czarne chmury. A te wzorce, schematy w głowie to można zmieniać. Jak się juz o nich wie.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      29 kwietnia 2024, 06:01

      troche się boję co przyniesie przyszłość. Za 3 tygodnie spotkanie z rodzicami, boje się, bo brat chce przyjechać. Dla niego to też trigger, ale póki co tego nie widzi.

  • asik77

    asik77

    28 kwietnia 2024, 10:02

    Malo kometuje u Ciebie...ale myślę, że dużo nas mieszkają cych tu za granicą ma takie myśli i poczucie niespełnienia...Wykonujemy często pracę po izej naszych możliwości, bicji i wykształcenia.. Też miałam podobnie jak u Ciebie z wymaganiami rodziny i otoczenia by być najlepszym....i te "zmory"odbijaja się na naszym dorosłym życiu....U mnie jeszcze było tak, że moja mama zmarła jak byłam w 3 klasie podstawówki a tata jak miałam 20 lat....Pomyśl o tym, że mimo tego że tyle przeszłyśmy mamy silny charakter i dajemy sobie tutaj świetnie radę w Holandii co nie jest też łatwe widząc jak wielu tu z naszych rodaków kończy.Masz wsparcie męża co też dużo daje....Ja niestety tj jestem sama mimo związku i dziecka też są dni że czuję się jeszcze tu obco i samotnie...A może te smutki to też przez tutejszą pogodę,hormony....Trzymam kciuki za Ciebie będzie wszystko dobrze....pozdrawiam

  • Krummel

    Krummel

    28 kwietnia 2024, 09:55

    To porównywanie do innych dzieci było i u mnie w domu standardem. Zawsze, oprócz pytania o moją ocenę, padało drugie "a co dostała Beatka?". Beatka jest laska (nie musiała nosić ubrań po bracie), Beatka sprząta w soboty mieszkanie (kij, że ja codziennie odkurzalam i myłam podłogę) i tak dalej... Moja mama nigdy nie mogła zrozumieć jakim cudem Beatka ma lepsze oceny, skoro jej rodzice są po zawodówce (jakby to miało jakiekolwiek znaczenie). Oddalenie się od rodziny i wyjazd za granicę również u mnie poprawił relacje. Z tatą rozmawiam kilka razy w tygodniu, z mamą sporadycznie, ale i tak jest o niebo lepiej niż, gdy widywałyśmy się codziennie. Mnie takie rozwiązanie zasugerował psycholog, lata temu na terapii - swoją drogą, wtedy okazało się, że problem w zasadzie nie tkwi we mnie, a w chorej sytuacji w domu. U mnie jeszcze doszło to, że mój brat był całkowicie inaczej traktowany niż ja, więc żyłam w przeświadczeniu, że jestem gorsza, mniej kochana, nie zasługuję na zaufanie itd... wybacz, że zaśmiecam Twój pamiętnik, w sumie to chciałam napisać, że podejrzewam jak się czułaś i z jakimi problemami obecnie się zmagasz. Ściskam.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      29 kwietnia 2024, 05:59

      Jeszcze nie doszłam do momentu, kiedy psycholog mi coś oferuje. Mam nadzieję, że w końcu nastąpi jakiś przełom.

  • Gourmand!

    Gourmand!

    28 kwietnia 2024, 09:49

    Naszym zadaniem na tej Ziemi jest po prostu być sobą. BYĆ. rozwijać się i doświadczać. NIC WIĘCEJ. Skup się na byciu najlepszą wersją siebie. :) I ŻYJ. Po prostu ŻYJ, najlepiej jak umiesz. I próbuj aż się uda, to czego pragniesz. Przesyłam Ci mnóstwo pozytywnej energii. :) Dobrego dnia.

  • Gramatyka

    Gramatyka

    28 kwietnia 2024, 09:15

    Na pewno zasługujesz na miłość męża, proszę nie myśl inaczej. Nie każdy mui być Elonem Muskiem, bycie kimś przeciętnym też jest OK. Zobacz ile osiągnęłaś - wyjechałaś na obczyznę, masz stała pracę, kupiłaś dom, ogródkujesz, sportujesz, masz pasję - fotografujesz. Jesteś bardzo wartościową osobą. Wychowanie i rodzice pewnie zrobili swoje, a hormony z wkładki dolożyły swoje.

  • Laurka1980

    Laurka1980

    28 kwietnia 2024, 09:11

    Mam wrażenie, że nasze roczniki (lub okolonasze) bardzo potrzebują terapii. Żeby żyć. Znam z własnego podwórka, jak słowa mogą zapadać w pamięć i ranić.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      29 kwietnia 2024, 05:57

      Wtedy dzieci się miało "bo trzeba" lub wpadka i szybki ślub. Dziecko wychowane to dziecko nakarmiona, więcej nie trzeba było się starać.

  • PACZEK100

    PACZEK100

    28 kwietnia 2024, 08:31

    Na pewno nie jesteś do.niczego, wiele w życiu osiągnęłaś i na pewno wyrwałaś się z toksycznego środowiska. Potrzebujesz dobrego psychoterapeuty żeby uwierzyć w siebie na nowo..możliwe że wkładka mieszała ci z w hormonach a co za tym idzie również w głowie. 3maj się I nie poddawaj!