Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...źle się dzieje w państwie duńskim...


Sezon grilli i urlop mężusia skończył się dla mnie tragicznie - zamiast dobić do 56kg z 58 zrobił się 59,7kg !!! Ale przynajmniej wiem, że sama sobie jestem winna i wiem skąd to dlaczego i jakim cudem :) Biorę się w garść - jak już nieraz tutaj. Wyczytałam kiedyś w pamiętniku pewnej vitalijki, że nie jest wstydem ulegać pokusom i wciąż "brać się znów za siebie"  - wstydem jest się im poddać ulegając :) A ja nie zamierzam się poddać. Od września wracam do pracy i na dietę vitalii. A od dzisiaj do ruchu i racjonalnego odżywiania. Sprawdzę, jak wyglądam w wadze 56kg najpóźniej do końca września :) A później kto wie, może nawet 54kg? Zobaczymy :) Jak myślicie - uda mi się?