Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dobry start to połowa sukcesu :DDD


Kolejny dzień w domu z bolącym gardłem, zatkanym nosem i ogólnym klapnięciem... Ech... Pierwszy dzień diety nie wypadł za dobrze - mogłabym mnożyć wymówki - choroba, brak składników (bo choroba), zdrowotna zupka teściówki i nieziemska ochota na słodycze - ale i tak, jak na w/w warunki nie było najgorzej jak być mogło :) W domku zostaję jeszcze do końca tygodnia, od dziś jadę na antybiotyku... no i oczywiście zbliża się okres :))) A luby w niedzielę wyjeżdża i zostawia nas na dwa dni samych :( Mały ma się lepiej ode mnie, jutro może już pójdzie do przedszkola, a ja może w końcu odpocznę i się po kuruję. W piątek ważenie, po teoretycznie dwóch dniach diety - nie podoba mi się to :/ spektakularnych efektów raczej nie będzie, szczególnie, że jestem uziemiona...