Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
chudnięcie ma też swoje minusy


Dziś ważę 63,3-pięknie
Wczoraj zamiast kisielku zjadłam zraza z sosem, ale figurze i to nie zaszkodziło.
Dziś:
1. śniadanie: kanapka z kurczakiem, z piekarni i sok pomidorowy
2. obiad: zupka błyskawiczna 290kcal i czekolada (dokładnie nie pamiętam ile, ale chyba ze 2 paski), cherbata z cukrem. Wiem że taki obiad, zwłaszcza podczas diety jest co najmniej nie wskazany, ale zapowiadało się na długie obrady rady pedagogicznej i trzeba było coś zjeść.
3. kolacja: jajecznica z 2 dużych jaj na maśle waniliowym własnej roboty, 1/2kg truskawek z 2 czubatymi łyżeczkami cukru pudru i mlekiem, cherbatka z cukrem i porcja lodów waniliowych  średnia. Mam nadzieję, że już nic nie zjem, ewentualnie dokończe sok pomidorowy, bo ma już 3 dni. 
W piątek jest bal szostoklasistów, więc w przerwie w pracy pobiegłam z koleżanką do sklepu i kupiłam biały stanik-65C, gdyż okazało się że w moich stanikach piersi mi wiszą, wszystkie są jakoś za duże a do sukienki był mi potrzebny jakiś jasny. Do tej pory, niezależnie od wagi kupowałam 75B. Poprosiłam tatę by podesłał mi moją sukienkę, w rozmiarze 38, zawsze wyglądałam w niej całkiem nieżle. Oddałam złote buty do szewca i myślałam że potrzebne mi będą co najwyżej pończochy. Gdy ją przymierzyłam sukienke okazało się, że jest za duża. Tata zapomiał spakować biżuterii, Znalazłam jeszcze jakąś małą czarną, też trochę za duża, ale to nie rzuca się tak w oczy. Złote buty do małej czarnej, no nie wiem, poza tym nie mam teraz odpowiedniej torebki i biżuterii. Jednak schudnięcie kąplikuje czasem życie.