Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
heh


Właśnie wróciłam z tygodniowego zesłania u ciotki. Dieta składająca się głównie z jabłek, bananów, żółtego sera i wafli ryżowych (nuuuuuuuuuuuuuuudno, ale miałam mało kasy i musiałam polegać na tym co ciotka ma w kuchni, a na tym zasadniczo wyczerpywały się bezglutenowe opcje). Ruchu prawie zero, bo przez większość czasu wgapiałam się w babcię czy nie grzebie w oku (jest po operacji). Efekt - około dwóch kilo na minusie. śmiech na sali.