no i kolejny tydzień dietkowania minął jak z bicza strzelił. kiedy - nawet nie wiem,jakośc niepostrzeżenie ktoś ukradł mi cały tydzień postanowienia i owszem były - nadrobie cały tydzień ćwiczeń i jeszcze zrobię z tego tygodnia , ale plan jak to ma w planie zwykle ulega modyfikacjom no i tak w poniedziałek nadrobiłam jeden trening we wtorek okazało się, że jestem kompletnie rozbita, bez ochoty - chociaż miało być bez biegania same ćwiczenia - ale nie dałam rady w środę miało być bieganie i świczenia - zaczęło i skończyło się tylko na spacerze do i z autobusu i tramwaju bo wywiadówka, i jakaś nerwowość przed @. jak ja lubię te nasze babskie przypadłości ...
w czwartek czyli wczoraj @ na maxa zmęczenie i ochota na wszystko dzisiaj nie przewiduję aby coś się zmieniło - ogólna niemoc to jedynie usprawiedliwianie się i mam tego świadomość, gdybym ciut popracowała nad sobą...
ale coż nie ma co płakac nad rozlanym mlekiem, pocieszające jest tylko to, że wmiarę udało się zapanować nad wagą pomimo (myslę, że gdyby nie @ to pewnie byłby jej spadek) zachcianek i alkoholu.
jutro też ciężko będzie opanować dietę bo urodziny, w niedzielę rocznica ślubu, za tydzień ślub, za dwa tygodnie komunia i tak to leci.potem 2 tygodnie spokoju, znowu bierzmowanie i za kolejny tydzień rocznica komunii, potem za 3 tygodnie roczek - już więcej tego być nie mogło???? ale nie ma co się poddawać, wiem że będzie cieżko ale przeciez nikt nie powiedział, że będzie lekko
głowa do góry i do dzieła!!!!