dokładnie, więcej mnie nie ma jak jestem, ale cóż- taki już mam tryb pracy, że ostatnio nawet w domu bywam tylko gościem więc o vitalii już nie wspomnę.
czy mam wyrzuty? nie. może miałabym gdyby coś mi to psuło, gdybym czuła jakieś zobowiązania ale vitalia jest dla mnie, ma mi pomagać a nie dodatkowo stresować tym że musze, że trzeba, ze jak tak długo mnie nie ma to już jestem be..
może i faktycznie jestem be, ale to nie przez vitalię.
moje małe wielkie postanowienia:
1. przeczytać w końcu tą książke... (dlaczego doba ma tylko 24 godziny?)
2. na orbitreka, który zamieszkał przed moim telewizorem wskakiwać najcześciej jak się da... no chyba że po kilka dni w domu nie bywam, ale to już niezależne ode mnie
3. kfc- mój nałóg w jakiś- nie mam pojęcia jaki- sposób sobie obrzydzić a już na pewno ograniczyć
4. mimo biegu, którego w najbliższym czasie się spodziewam, nie pozwolić sobie na śmieci, w związku z czym zaopatrzyłam się w całą szafkę pestek dyni, pestek słonecznika, suszonych owoców i innych przegryzek coby paluszki, batoniki i orlenowskie hotdogi poszły w odstawkę.
waga pokazuje mi 88.2. nie zmieniam. bo czekam na mniej :)
Pigletek
22 marca 2015, 18:49Z fastfoodowych lokali praktycznie chadzam głównie do KFC, ale ja wiem... 1 raz na kwartał. Bardzo lubię kilka rzeczy, ale powiem Ci, da się żyć bez tego :) Powodzenia!