jak pisałam wcześniej byliśmy u mojej siostry do 3 rana, jak przyszliśmy to moja mama mówiła, że mam jechać do szpitala z moim tatą. Dobrze, że nic nie piłam, bo by dopiero było. Paweł poszedł spać, bo i tak pił piwo, a ja pojechałam z rodzicami do szpitala. Tata strasznie cierpiał (strasznie mu jedno jądro spuchło- uwierzcie mi, że nie wyobrażacie sobie tego widoku i tego bólu, ja widziałam przez spodnie jakie jest ogromne) Jechałam i chciało mi się płakać, ale musiałam się trzymać. Jechałam z najważniejszymi osobami w moim życiu i nie mogłam spowodować wypadku. Ze szpitala wróciłam dopiero o 12, o 16 spałam godzinę i chodzę jak naćpana, ciągle siostry dzwonią i się mnie pytają co się dzieje. Mamy jeszcze nie ma w domu, ale jedzie już. Z Gdańska jest troszkę... A tata już leży pod nożem, nawet nie wiem nic dokładnie, ale nie mogę zrozumieć dlaczego cały czas tata?!!! Miał złamany kręgosłup, a jego kręgi są złączone 6 śrubami, załamanie nerwowe, teraz to... Cały czas mu coś jest, dobrze, że chociaż mama jest zdrowa jak koń. Czekam na mamę, weszłam tu żeby czas mi szybciej minął chociaż i tak cały czas jestem myślami przy nim. No i mało dziś jadłam. Na śniadanie w szpitalu pół drożdżówki i kakao, a jak wróciłam do domu to 2 talerze spaghetti. Nie mam ochoty jeść, bo mam ściśnięty żołądek ze stresu. Zmykam zrobić mamie jeść, bo też pewnie nic nie jadła, a za chwilę powinna być. Już dziś nie wejdę. Papa kochane.
brokalafior
31 stycznia 2010, 18:44wiem, sama o tym wiem, masz racje, ale mimo wszytsko sie skusilam. dzis juz sobie nie pozwole. ani potem... dzieki ;)!
brokalafior
31 stycznia 2010, 08:05bardzo nieciekawie to brzmi, ale zycze zdrowia jak najwiecej
Latarnia
30 stycznia 2010, 19:39ojej...zdrówka dla taty... oby już było tylko dobrze pozdrowienia dla rodziców
bubalina
30 stycznia 2010, 19:33Szczerze Ci współczuję i choć wiem, że to niewiele pomoze, ale mam nadzieję, że będzie dobrze. Póki co, bądź silna! Pozdrawiam :)