Piątek-weekendu początek, a ja już zakopałam się pod kołdrą. Dzień upłynął mi błyskawicznie (jak zwykle zresztą). Do 15.00 praca, potem wybrałam się z koleżanką do kina na ,,Niezłomnego". Czuję się wypompowana, a przecież dzisiaj pracowałam wyjątkowo krótko...
Żywieniowo nieciekawie. Wstałam zbyt późno, nie zjadłam śniadania, nie miałam też czasu na wyskoczenie do sklepu i zakup czegoś sensownego. Zjadłam w pracy 2 kawałki sernika, lizaka, ciastko maślane. Po powrocie do domu była zupa-krem z buraka, trochę chrupek, a teraz popijam zieloną herbatę. Raczej już dzisiaj nic nie zjem, bo o dziwo, nie mam apetytu i czuję, ze niebawem zasnę.
Na wadze spadek 0,5 kg.
Grubaska.Aneta
9 stycznia 2015, 22:01A to ciekawostka ten krem z buraka :)