Nadal nie osiągnęłam wagi paskowej, ale jestem w trakcie @, a to nieco usprawiedliwia marny wynik.
Kiepsko się dziś czuję. Wczoraj wspaniała pogoda zachęcała do spaceru (zrobiłam około 8 km), a dziś tylko trening na stacjonarnym, a i tak musiałam się do niego zmusić. Patrzę na siebie bardzo krytycznym okiem i wiele rzeczy, które do tej pory akceptowałam, nagle zaczęło mi przeszkadzać. Porównuję się z koleżankami, co tylko potęguje ten efekt. Wiem, ze to głupie, ale tak jest. Na dodatek spalił mi się most (tzn. most łazienkowski, którym jeżdżę do pracy) i będę musiała poświęcić ponad 2 razy więcej czasu na dojazd do pracy. Niby nic strasznego, ale kiedy trzeba wstawać bardzo wcześnie, a wraca się późno, to już trochę boli...
W ramach wczorajszych Walentynek i z racji tego, że moja druga połówka mieszka za granicą, sama zrobiłam sobie powyższy prezent:
Grubaska.Aneta
15 lutego 2015, 17:32Masakra z tym mostem. Słucham na bieżąco informacji w tym temacie.