Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Niedzielne wspomnienie :)


Środa, 1.07.2015 

I już nowy miesiąc. Czas pędzi jak oszalały. Czy znajdzie się ktoś, kto chociaż trochę wyhamuje to nasze pędzące życie? Niestety marne szanse. Nawet na ulicach nie ma już kataryniarzy, którzy przy pomocy swoich magicznych katarynek cofali czas. Ech, jaka szkoda :(.


Ostatnio nie mogę chodzić z kijkami, znowu bolą mnie golenie i to tak bardzo, że piszczę z bólu. Zastanawiałam się czy przyczyna nie tkwi czasem w zmianie obuwia do chodzenia. Odpuściłam kilka dni, by mięśnie porządnie się dotleniły i zregenerowały. Po dwóch dniach "niechodzenia" zmobilizowałam rodzinkę i pojechaliśmy na wycieczkę rowerową. Jaś w ubiegłym roku dostał na urodziny dobry rower z przerzutkami i może już towarzyszyć nam w trudniejszych trasach. A górek u nas dostatek. Przejechaliśmy 10 km, dotarliśmy pod górę Sobień. Kiedyś na górze wznosił się warowny zamek, dzisiaj zamieniony w ruiny. Z miejscem tym związanych jest kilka ciekawych legend, ale ja nie o tym chcę dzisiaj pisać. 

Pod górą Sobień jest przydrożny bar, w którym można zjeść coś dobrego. Specjalnością baru są pstrągi. I to był cel mojej podróży (losos).  Była niedziela i zdecydowanie bardziej wolałam spędzić ją z rodzinką, niż z garnkami. W barze czekała na nas bardzo miła niespodzianka. Muzyk wystylizowany na bieszczadzkiego zakapiora grał muzykę na żywo. Oj, jak bardzo nogi chciały pohulać, nie wspomnę o innej części ciała, która podskakiwała na ławce, oj, jak bardzo, ale... Jurek zmaga się z dużą niedyspozycją. Od jakiegoś czasu ma zerwane więzadło krzyżowe w lewej nodze i ta zgina się jak chce, przysparzając porządnego bólu. Czeka na rekonstrukcję. W ubiegłym tygodniu znowu w tym celu odwiedziliśmy Lublin. I z tego głównie powodu pohulać się nie dało(szloch).


Po obiadku i odpoczynku wybraliśmy się w drogę powrotną. Pięknie spędzony dzień. Wieczorem poszliśmy jeszcze na spacer na sanocki rynek. Fajnie jest latem w Sanoku. Kawiarenki pełne ludzi, biegające obok fontanny dzieci. Miasto żyje. 


Po wycieczce rowerowej golenie nie bolały, a ja przezornie jeszcze przez dwa dni odpuściłam kijki. Dzisiaj już mi nie dało. Założyłam stare rozczłapane buty i przeszłam zdecydowanie wolniejszym tempem 10 km. Przez chwilkę ból wracał, ale już nie taki jak kilka dni wcześniej. Myślę, że to nie nowe buty były przyczyną bólu, ale "zmęczenie materiału", z czego nie jestem zadowolona, bo bardzo lubię poranne treningi z kijkami. Trzeba zwolnić i tyle. 


A co poza tym? Wykańczamy wnętrze domu, kuchnia już prawie gotowa. W poniedziałek montaż mebli, nie mogę się doczekać. Podłoga w dziennym pokoju prawie skończona. Kominek już od jakiegoś czasu cieszy moje oczy. Kotłownia od jutra wyposażona zostanie w niezbędne elementy: piece, bojlery i takie tam. To działka Jurka i ekipy hydraulików. Ja do tego się nie mieszam. Moje zadanie na teraz to odpowiedni dobór farb na ściany. Budowa powoli zaczyna przypominać dom. Przed nami wiele prac do wykonania, ale już widać pierwsze efekty. Jeszcze w tym miesiącu ekipa budowlana ma wykonać elewację budynku, będzie ładnie i coraz ładniej. Nie dostaliśmy zgody na przyłączenie gazu, więc musimy na najbliższą zimę zamontować wielką butlę w ogrodzie. No cóż, nie zawsze roboty idą zgodnie z planem. Dobrze, że jest jakaś alternatywa, bo bez ogrzewania mieszkać się nie da. Będzie dobrze, nie trzeba tracić nadziei. 


                          Miłego wieczorku życzę drogie Panie :) 

  • bajeczka675

    bajeczka675

    2 lipca 2015, 01:42

    Pięknie Bożenko spędziłaś niedzielę. Napisz mi proszę ile schudłaś w sumie. Widziałam toje zdjęcia z metamorfozy. Super rezultat tylko zastanawiam się jaka ilość kilogramów różni te dwa zdjęcia.

    • bozenka1604

      bozenka1604

      2 lipca 2015, 08:46

      Witaj bajeczko, pomiędzy tymi dwiema fotografiami jest jakieś16-18 kg różnicy. Najwyższą wagę jaką zanotowałam to 76 kg. Masakra dla mnie!!! Jestem niska i z taką wagą wyglądałam jak kulka. Mam nadzieję, ze nigdy więcej nie doprowadzę się do takiego stanu. Pozdrawiam słonecznie :)

  • moderno

    moderno

    1 lipca 2015, 21:13

    Bożenko , TY wulkanie energii. Działasz w pracy , na budowie , jeździsz na rowerze i jeszcze masz ochotę na tańce. Kto za Tobą nadąży ?

    • bozenka1604

      bozenka1604

      2 lipca 2015, 08:52

      Iwonko, taniec dla mnie to sama rozkosz, a muzyka latynoska jest moja ulubioną. Nie mogę się powstrzymać, gdy ją słyszę. Kiedyś, a mam nadzieję, że już niebawem zatańczymy razem. Gorące buziaki ślę na dobry dzień :)

  • Grubaska.Aneta

    Grubaska.Aneta

    1 lipca 2015, 19:59

    To prace budowlano- wykończeniowe idą pełną parą.

    • bozenka1604

      bozenka1604

      2 lipca 2015, 08:52

      Już chwilami tego nie ogarniam Martuś, ale będzie dobrze. Pysiam :)