Pamiętnik odchudzania użytkownika:
BurzauJarmuza

kobieta, 43 lat,

167 cm, 71.90 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 marca 2025 , Komentarze (3)

Tydzień zrobił się niespodziewanie epicki i to nie w dobrym znaczeniu tego słowa.

Młoda jednak nie ma alergii, tylko chyba złapała tego wirusa, który sieje teraz spustoszenie, a ja dziś w biurze poczułam, że jestem na tym samym etapie, co ona trzy dni temu. Czyli nieziemsko boli mnie głowa.

Wysyp chorych taki, że mimo znajomości (teściowa) Młoda ma wizytę dopiero jutro po południu.

Mieszkaniowo komplikacje, mam nadzieję, że drobne, więc póki co nie będę dramatyzować i się rozpisywać na ten temat.

Wczoraj zdołałam pójść na dance fitness, myślałam, że zapisuję się na zumbę i faktycznie było to coś w tym stylu, tylko mocniej. A normalnie ta zumba jest znacznie bardziej intensywna niż to, na co chodziłam wcześniej. Przeżyłam, choć część robiłam na pół gwizdka, bo myliłam kroki. Ale ćwiczyłam na tyle blisko lustra, by dojść do wniosku, że ciuchy zrobiły się luźnawe.

Założyłam dziś do biura niebieski kaszmirowy kardigan, który ma piękny kolor, ale sprawia, że czuję się jak seniorka z New Hampshire. Nie tego mi teraz trzeba :D I nie pomogły ani sportowe buty, ani duży trencz.

Plan na najbliższe trzy tygodnie: puszczenie jak największej ilości ubrań odłożonych na vinted w świat, spa dla ubrań, zapakowanie garderoby zimowej w worki próżniowe i przesortowanie ubrań letnich. Podejrzewam, że wszystkie letnie ciuchy Młodej mogę oddać, bo jest o prawie 10 cm wyższa niż rok temu.

Poza tym: przebieżka po pobliskich sklepach i zebranie kartonów, żeby spakować firmowe zapasy, które będę musiała upchnąć na strychu. Akcja ZZ czyli zużywanie zapasów i opróżnianie spiżarni. Zamówienie rolet i karniszy. I desek na półki.

Podłogi położone, juhu.

25 marca 2025 , Komentarze (11)

Przymusowe zwolnienie tempa.

Bo: 

  • alergia i pozostanie w domu Młodej - i pewna marudność
  • mój ból głowy
  • "rozkładający się" trener
  • pogoda

Personalnego nie było z powodu choroby K, wybiegania psa nie było, bo w tej pogodzie po godzinnym spacerze byłyby dwie godziny kąpania. Zaliczyłam godzinę jogi i zwykłe łażenie przy załatwianiu spraw. F. postanowiła uszyć kolejnego hobby horse'a, ale w pobliskich sklepach (nie ma ich zbyt wiele) nie było niczego do wypchania go, więc skończyło się na zamówieniu na allegro.

Wieczorem byłam jakaś śnięta (zresztą nadal jestem, mam taki ćmiący ból głowy), że zostawiłam mycie włosów na rano, bo marzyłam o tym, żeby się po prostu położyć i poczytać.

Mimo niewątpliwych i widocznych gołym okiem postępów mieszkaniowych, lista zadań do wykonania rośnie w tempie wykładniczym. Muszę to ogarnąć, żeby nie zostać z ręką w nocniku w połowie czerwca. Wiadomo, grunt to opracować plan i wznosić modły do bogini planowania i projektowania procesów, żeby jak najmniej się wykrzaczyło. Jednak nie ukrywam, myśl o kolejnej, ostatecznej przeprowadzce mnie przeraża, więc muszę zintensyfikować porzucone ostatnio wysiłki związane z redukcją stanu posiadania. Odpowiedzialną redukcją, dodajmy.

Przeniesienie się z 250 metrów plus garażu na 75 metrów plus 40 metrów strychu mimo braku zapędów do gromadzenia jednak jest wyzwaniem. Przypominam sobie, że ogarnęłam przeprowadzkę rodziców, gdzie było - nie przesadzam - 50x gorzej, więc i to ogarnę.

24 marca 2025 , Komentarze (13)

Zakończyłam wydawanie pieniędzy w marcu, więc mogę podsumować. 

W lutym na cele mieszkaniowe (poza samym mieszkaniem) poszło: 39200, z czego 1600 na notariusza (umowa przedwstępna), a reszta na wykończenie.

W marcu kwota podobna: 41320 i mieści się w niej:

Wycena nieruchomości dla banku

Największa kwota, czyli rozliczenie robót: szpachlowanie, malowanie, podłoga, wstawianie drzwi. Część już przekazałam, część - na koniec tygodnia.

Klimatyzacja

Farby

Listwy i podkłady podłogowe

Wanna i parawan

Lampy do kuchni, korytarza i łazienki

Lustro i wieszaki do łazienki

Drobiazgi typu klamki, wsporniki, wycieraczka :D

Meble: stół, 4 krzesła, dwa stoliki nocne (dostawa w następny poniedziałek).

Mam nadzieję, że w kwietniu, a najpóźniej w maju przestanę już wydawać pieniądze i będę mogła być znów Grażynką Cebulastą.

Na wykończenie mieszkania wydałam dotąd: 78520.

24 marca 2025 , Komentarze (8)

tydzień z życia matki Polki - do porównania z tygodniem bezdzietnej lambadziary:

Praca - 4 dni w domu, 1 dzień w biurze

Doglądanie remontu - bez większych ekscesów, głównie odbieranie przesyłek, omawianie jakichś drobiazgów.

Bank - dokładanie papierów, umowa kredytowa, załatwianie dodatkowych dokumentów ZUS i US.

Ćwiczenia - 3 treningi: personalny, joga, pilates.

Hiszpański - 2 lekcje

Zapewnienie atrakcji ruchowych psu.

Psycholog Młodej.

Moja terapia.

Akcja z szukaniem psa.

Codzienne życie: pranie, sprzątanie, gotowanie, duże zakupy. Nauka. Zakupy dla rodziców.

Zbindżowanie z Młodą serialu "Moje życie z Walterami".

Fryzjer z Młodą.

Obiad/spacer/kawa z B.

***

Poniedziałek wchodzi mocno, Młoda chora albo z alergią, jeszcze nie umiem powiedzieć. 

Fotograf do ostrzału. Przemyślałam na chłodno i dość wariatów.

P. spędził kolejny weekend z m#7, w hotelu 5*. Być może mogłoby mi się zrobić z tego powodu przykro, bo mnie przecież tak nie hołubił, ale myślę sobie zaraz, że jednak takie traktowanie dopiero co poznanej niuni, z wyrokami, sponsorami vs. traktowanie żony, którą rzekomo tak kochał, świadczy jednak o jego brakach, nie moich.

23 marca 2025 , Komentarze (19)

Wizyta u fryzjera nie przyniosła radykalnych zmian. Ja mam włosy krótsze o jakieś 2 cm, zrobione przejście między odrastającą grzywką a resztą, a Młoda pozbyła się jakichś 7 cm z długości. Włosy jej niesamowicie ciemnieją, przebiega to identycznie jak u mnie. Gdzieś w szóstej i siódmej klasie przeistoczyłam się z ciemnej blondynki w brunetkę. A teraz znów mi jaśnieją.

Metamorfozy przechodzi również kolor w mieszkaniu - zresztą widziałyście, że wygląda teraz zupełnie inaczej niż na tych pierwszych zdjęciach. Ciekawe, jak będzie się komponował z całością.

Do mieszkania, poza kuchnią, muszę dokupić jeszcze wc, deski na półki do salonu (kiedyś mam nadzieję zastąpić je regałami z jitony albo ich bardziej ekskluzywnymi skandynawskimi odpowiednikami) i karnisze/rolety. Stół, krzesła i stoliki nocne czekają na mnie w antykwariacie w Bytomiu. Szafki na buty jeszcze nie znalazłam, podobnie jak lustra do przedpokoju.

Wczoraj eksmąż mojej koleżanki z balii żenił się po raz trzeci. Jest o rok młodszy ode mnie, z G. rozwiódł się cztery lata temu, prawie natychmiast znalazł nową miłość, tym razem o kilkanaście lat młodszą. G. ciężko zniosła ten dzień, i choć to ona podjęła decyzję o rozstaniu, chyba nadal nie zamknęła tego rozdziału. Być może to taki moment, że ludzie się porównują i zastanawiają, kto sobie radzi w życiu lepiej, przynajmniej pozornie, nie wiem. Widzę, że w moim otoczeniu to kobiety międlą ten temat nawet jeśli ułożą sobie życie, a od rozwodu miną lata. Nie chciałabym dołączyć do tego grona.

Świat pełen jest wariatów. Fotograf od zaplanowanej dopiero randki treningowej, który nie widział mnie na oczy ani nawet nie rozmawiał ze mną przez telefon, wspomniał o mnie swoim córkom. NIe wiem, czy to z kolei męska przypadłość, ale wystraszyło mnie to na tyle skutecznie, że mam ochotę tę nawet jeszcze nie znajomość zakończyć.

Ja nie wiem, jak to się dzieje, że jest już prawie koniec marca. Wiem, że z wiekiem czas przyspiesza, ale żeby aż tak??

22 marca 2025 , Komentarze (24)

Kładą się ;) tzn Kamil kładzie podłogi i trochę się uspokoiłam, kakałko zaczyna wyglądać tak, jak miało wyglądać.


Drzwi i listwy mam z litego drewna, będą malowane na biało. Okna też są białe, parapety cienkie z jakiegoś jasnego kamienia. Nawet nie sprawdziłam, jakiego, ale wyglądają dobrze imho.

Mam wolne popołudnie, bo Młoda idzie na urodziny koleżanki.

Zegarek P. Wysyła mi powiadomienia o jego lokalizacji. Praga. A ponieważ chodzi po muzeach, to mam podejrzenia, że nie pojechał tam z aktualna macoszka tylko z kimś nowym. Cóż, nie mój cyrk, nie moje małpy, tylko dziecka szkoda.


20 marca 2025 , Komentarze (10)

Rozgrzewka - nie znam nazw, ale: bieżnia 5-10 minut, ile zdążę przed oficjalnym rozpoczęciem treningu, szybkie rolowanie, chyba że jestem po jodze albo pilatesie, podpór wykroczny z rotacją tułowia, kobra/pies z głową w dół, wykroki chodzone, i takie śmieszne kroki, z prostowaniem nogi do przodu na pięcie i trzymaniem się za palce i stawanie na palcach jednej nogi gdy druga jest podniesiona, tzn. kolanem do klatki piersiowej, przekładanie gumy biodra/tyłek na wyprostowanych rękach i jeszcze coś tam z gumą.

Część właściwa - dwa warianty z ostatnich dni:

Kettlebell Romanian dead lift 3 serie po 12 powtórzeń, 12 kilo

Overhead Dumbbell Press 3 serie po 12 powtórzeń, 4 kilo

Split Squat 3 serie po 12 powtórzeń, po 3 kilo

Seated V Grip Row 3 serie po 15 powtórzeń, nie pamiętam obciążenia

Plank 3x45 sekund

Monster Walk 3x40m

lub:

Goblet Squat 3 serie po 10 powtórzeń, 9 kilo

Underhand Pulldown 3 serie po 15 powtórzeń, nie pamiętam obciążenia

Leg Curl Ball 3 serie po 10 powtórzeń

DB Flies 3 serie po 10 powtórzeń, po 3 kilo

Glute Bridge 3 serie po 20 powtórzeń

Band Hold, 3x po 30 sekund na stronę 

Ergometr, 3x250 metrów

Takie mam początki

18 marca 2025 , Komentarze (11)

Miało być bardziej vitaliowo, ale zrobiło się jak zawsze :D

Z kronikarskiego obowiązku jednak:

Na obiad: pieczony ziemniak z domowym pesto z jarmużu, jajko sadzone, warzywa: seler, ogórki, oliwki, jogurt.


Koktajl białkowy: kefir, resztka jogurtu, borówki, białko.

Scone z cynamonem i gruszką, kawałek "dubajskiej" czekolady (robiła Młoda)

7000 kroków (wg telefonu, zegarek nadal rozładowany), godzina jogi, trening personalny.

Nie byłam wczoraj przygotowana na pogodę za oknem.

***

Pytałyście o torebki. Noszę w kółko te same, zimą na ogół te trzy:

W tej jestem w stanie (z trudem, ale jednak) zmieścić służbowy laptop i wszystko do roboty. Kate Spade, mam ją pewnie z dwa lata.


Ta jest raczej na normalne "załatwianie spraw na mieście". Coccinelle, mam ją około 5 lat. Można ją było nosić jako plecak, ale nigdy nie nosiłam i drugi pasek mi się gdzieś zawieruszył.


I typowa "na wyjścia", stara jak świat, bo dorwałam ją w lumpie z 10 lat temu. Bally. Mam do niej jeszcze łańcuszkowy pasek. Jest granatowa, czego na zdjęciu nie widać.


Po ostatnich dwóch latach noszenia swetrów oversize i ciężkich butów, ostatnie zakupy mam znów bardziej klasycze. sztyblety, botki na obcasie, szerokie spodnie. Ciekawe, dokąd to mnie zaprowadzi :D


16 marca 2025 , Komentarze (25)

Tydzień z życia bezdzietnej lambadziary - do porównania później z tygodniem z Młodą.

Praca - 4 dni w domu, 1 dzień w biurze

Doglądanie remontu - bez większych ekscesów, głównie zamawianie i odbieranie przesyłek, wybór drobiazgów: klamki, wsporniki itd.

Cancri, moje liczniki ;)

Ćwiczenia - 5 treningów: 2x personalne, joga, pilates, piłki

Na razie nie lubię treningów, lubię trenera ;)


Hiszpański - 2 lekcje

Sprzątanie domu - nie chodzi o bieżące ogarnianie, tylko o takie „sobotnie” ogarnięcie całego domu. Odnotowuję, bo nawet w dobrym tempie nie da się posprzątać łazienek, kuchni, zmienić pościeli, odkurzyć i umyć podłóg w mniej niż 5 godzin (robiłam na dwie raty).

Bieżące ogarnianie: nie gotowałam, ale robiłam zakupy, załatwiałam jakieś rzeczy rodzicom, prałam, no same wiecie.

Fizjoterapia z Młodą.

Namalowanie dla Mlodej obrazu po numerach.


Obiad i spotkanie z K.

Noc sów w Rabce Zdroju (dwie prelekcje plus spacer nocą) z B i T.

Powłóczenie się po Kazimierzu i posiadówka z M.


Nauka na kartkówkę z matmy z F.


16 marca 2025 , Komentarze (22)

Jaki obraz przychodzi Wam do głowy, gdy słyszycie hasło: bowl Śniadaniowy?

Na pewno nie taki, prawda?

znów połowa wylądowała w koszu, a ja się cieszę, że będę jadła znów swoje jedzenie.

Naprawdę, po tym

Cateringowym koszmarze zakupy w warzywniaku były prawdziwą przyjemnością.


Do zakupów w Lidlu nie doszło, bo parking był tak zawalony, że nie było ani jednego wolnego miejsca i uznałam, że nie będę czekać, aż ktoś wyjedzie, bo przy kasach będzie armageddon. Kupiłam tylko parę drobiazgów w Carrefourze. 

Rano byłam na piłkach (piąty trening w tym tygodniu, mimo okresu, high five dla mnie!), później sprzątałam, później pojechałam do Rabki na noc Sów (w towarzystwie, o nim innym razem). Po prelekcjach - jedna z nich, bardzo dobra, wygłosił szesnastoletni ornitolog! - był spacer, później wspólny poczęstunek w Muzeum Zbójników, więc na szybko zrobiłam to: ślimaki z serem pleśniowym, oliwkami i szczypiorkiem i scones z gruszką i cynamonem.

Jako prawdziwa królową Grażyn użyłam pudełek z cateringu.

Teraz jadę na Kazimierz na śniadanie i posiadówke z koleżanką. Młoda wraca do mnie wcześniej, pod pretekstem wspólnej nauki matematyki. Tego jeszcze nie grano ;)

Po paru latach niekupowania mam wrażenie, że muszę kupić wszystko. Odebrałam w czwartek paczkę ze sztybletami (Ochnik -60%), zamówiłam kubek termiczny (dwa, które miałam, zepsuły się w jednym tygodniu, fakt, były wiekowe). Nie mam żadnych przyzwoicie wyglądających koszulek (na razie kupiłam dwie), skarpetek sportowych (zamówiłam) ani staników sportowych (kupiłam jeden, na razie musi wystarczyć).

Zrobię wpis o szafie, więc pokażę torebki, o które pytałyście, ale to żadne nowości.