Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bo wszystkie ćwiczenia są na ręce...


Obiecywałam, że będę jeść lepiej niż do tej pory i staram się to robić. Wczorajsze menu:

śniadanie: owsianka (szkl. mleka 1,5%, 5 łyżek płatków owsianych górskich, 2 łyżki żurawiny, łyżka siemienia lnianego)

II śniadanie: kawałek babki, kromka razowca z plastrem żółtego sera wędzonego i papryką

obiad: chińszczyzna, surówka z kiszonej kapusty

podwieczorek: 2 brzoskwinie z puszki, mała bułeczka z almette i pomidorem

kolacja: sałatka gyros (z jogurtem naturalnym zamiast majonezu), kromka razowca

Odwołując się do dzisiejszego tytułu, chciałam polecić Wam pewien artykuł. Heh najlepsze jest to, że jeszcze jakiś czas temu też tak myślałam ale na szczęście nabyłam trochę wiedzy i teraz mogę się z tego śmiać.

http://potreningu.pl/articles/3691/bo-wszystkie-cw...

Wczoraj drugi raz byłam z T. na siłowni. Najpierw zrobiliśmy rozgrzewkę w domu, później potruchtaliśmy do znajomego i zaczęliśmy właściwy trening. Zrobiłam 4 serie po 10 powtórzeń wyciskania na klatkę (całych 10 kg heheh). I jeszcze kilka innych ćwiczeń na klatkę niestety nie potrafię ich nazwać.Na koniec przysiady z obciążeniem 4x10 też z 10-kilogramową sztangą. Po siłowni znów trucht ale już trochę więcej ok. 1km.

Wiem, że to nie są jakiej szałowe osiągnięcia ale od czego trzeba zacząć. Od przyszłego tygodnia wprowadzam w pn, śr i pt 4-kilometrowe marszobiegi.

 Dziś czuję lekko ręce i uda ale cieszy mnie to, bo motywacja jest ogromna. Wieczorem ćwiczenia na barki i kolejna przebieżka.

Miłego dnia ;)