Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
I tyle dobrego!


Piątek wieczorem, a zatem pora się szykować do powrotu. Sporo nowych ludzi przyjechało na weekend, a my chcemy iść jeszcze na basen. Mam nadzieje, że nie będzie tłoku.  Dziś dzień przetykany zabiegami , na spacer poszliśmy dopiero po obiedzie . Nie interesują nas sklepy, a zatem kierunek zalew. Smutne to miasteczko poza sezonem, młodzi nie mają gdzie się podziać, nie widać żadnych propozycji, a teraz mają ferie. Chcieliśmy pograć w ping- ponga, ale ktoś "schował" siatkę. Pytanie do obsługi zostało bez echa. Cieszę się, że wracamy, bo chciałabym już zająć się swoja wagą. Wracam na aquaerobic, zostawiam pieczywo, porzucam słodycze i podjadanie.  Wzorem Dużejpandy zakładam na nadgarstek gumkę, będę nią szarpać przy chęci grzeszenia zgubnego. Łatwo nie będzie, bo jestem nieprawdopodobny łasuch na słodycze.   Mój tydzień będzie zatem obciążony 3 x ruchem  grupowym, ( pilates, basen, taniec latino) codzienną wędrówką nad morze , zobowiązaniami dietowymi wobec siebie.  Nie zrezygnuję całkowicie z kawy, bo taka z kawiarki, świeżo mielona  raz dziennie będzie akurat na popołudniową godzinę.  Już teraz popijam przede wszystkim herbatę zieloną, herbatkę z pokrzywy, herbatkę malinową. No, może dobra, czarna herbata zastąpi czasem kawę.  Nie chcę więcej piać, bo to zapesza.