Wracając do wczorajszego wpisu, ogromnie się zdenerwowałam. Ojciec miał zadzwonić po powrocie z pogrzebu, nie zrobił tego , a zatem my ok. 18 staraliśmy się nawiązać kontakt. Wykonaliśmy w ciągu godziny łącznie 18 połączeń, kilka na komórkę, reszta na stacjonarny numer. Już staliśmy ubrani w drzwiach, mąż zabrał kluczyki, aby samochód wyprowadzić, wreszcie się udało. Kompletny brak zrozumienia dla naszych nerwów, bo cóż takiego, że NIE CHCIAŁO IM SIE PODEJŚĆ DO TELEFONU. Znów miałam noc bezsenną, rozmyślając, co zrobić z tą sytuacją. Zasnęłam o 2:30, po kubku ciepłego mleka z miodem, problem został. Dziś mrozik, pogoda słoneczna i fajnie było iść zobaczyć uroki Gdyni. Nad morzem tarasy kawiarniane pełne ludzi, na plaży jak zawsze amatorzy spotkań z łabędziami, w Yacht Clubie widzowie podnoszenia zatopionego w basenie żaglowca. Po spacerze do kina na "Plan B". Dobry, polecam. Świetna rola Edyty Olszówki, Doroty Kolak, Marcina Dorocińskiego i psa Kotleta. Nijaka Roma Gąsiorowska. Gdyby film wyszedł w produkcji np. angielskiej, zachwytów nie byłoby końca. A tak mamy niezły film , o niebo lepszy od Listy do M3. A wieczorem? A wieczorem coś, co tygrysy lubią najbardziej, czyli świeczka, lektura, muzyka , kocyk. To koi , pociesza i nastraja. Pozytywnie oczywiście.