Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Gdyby mi się chciało , tak jak mi się nie chce ...


Było by cudownie ,a do tego praca paliła by mi się w rękach .A tu jak zwykle ...

Dzień miał być miły i spokojny .Miałam odebrać małego wcześniej ze żłobka,ugotować obiad mężowi ,a przede wszystkim samej sobie .Wszak regularne jedzenie to ponoć podstawa ....

Jeszcze 30 min ... i mój obiad będzie gotowy  ;)

No cóż najwyżej odpalę Chodakowską przed snem :p

Z tymi ćwiczeniami też u mnie ciężko.Zaliczyłam aż całe dwa dni i koniec .

Ale z drugiej strony kiedy? 

Wracam z pracy ,jadę po Jaśka .

Wpadam do domu,daje małemu mleko i biorę się za gary i sprzątanie .

Kończę sprzątać jest 22,mój mąż właśnie skończył prace i wraca do domu ,więc najwyższa pora zacząć szykować mu jedzenie .

Paweł wraca,dostaje obiado - kolacje pod nos,idę się kąpać bo to już północ .

Kładę się 00.30 a 5.15 dzwoni cholerny budzik i dzień zaczyna się na nowo .

Na szczęście mam Vitalie ,która dba o to abym każdy dzień zaczęła z jajem ,dlatego już piąty dzień z rzędu mam jajecznice na śniadanie (strach)

Jak bum cyk jajo ,jeszcze dzień i zacznę gdakać ,a po dwóch znosić jajka (a mogłam zacząć przed Wielkanocą (mysli) )

Więc komu,komu bo idę do domu :p

Miłego wieczoru panie i panowie ;)

Uciekam oddawać się dalej ,zajęciom kury domowej (pa)