Kończyłam dziś robić porządki w swoim biurze. Wywalam z szuflady wszystkie szpargały, patrzę a tam mój zeszyt z wartościoami kalorycznymi. Mam go od szkoły średniej. Szukałam go już kilka razy w domu. Niestety bez efektu. Myślałam że wywaliłam go w ferworze ciążowego wicia gniazda. Moja skarbnica wiedzy o odżywianiu, magiczna ksiega, została odnaleziona. Teraz życie będzie łatwiejsze.
niezapominajka33
12 czerwca 2014, 14:51zapewne skorzystasz :)
jjkm2
12 czerwca 2014, 13:58SUPER
BedeWalczycDoKonca
12 czerwca 2014, 11:49Fajnie mieć coś takiego ;) Miłego dnia :))
izabela19681
12 czerwca 2014, 11:30Obawiam się, że zeszyt mógł się zdezaktualizować .
ciezkacukierniczka
12 czerwca 2014, 11:31A czemu tak myślisz?