Dziś rano jak zwykle budzę Pierworodnego. Tradycyjnie idzie z oporami ale ku mojemu zdziwieniu, nie było dziś płaczu, lamentu i zawodzenia. Obudził się, wypił swoje poranne mleczko z butelki (3latek- nie jestem w stanie go od tego odzwyczaić) i się przeciągnął. Widząc, że nie ma ochoty się przebierać zaczęłam zejmowac mu piżame. Zdjęłam spodnie i wyszłam z pokoju wpuścić niańkę do mieszkania. Wchodzę do niego do pokoju, patrzę a on stoi na swoim lóżku i sika po nim i po dywanie. Zadowolony z siebie, tylko się uśmiechał. Myśłałam że z siebie wyjdę. Nawrzeszczałam na niego a on puścił to mimo uszu. Masakra. jego upór i bezczelność są niesamowite. Dobrze ze w domu nie bylo już mojego M. Rozerwałby Pierworodnego na strzępy. Obrazilam się na niego- jedyna rzecz jaka skutkuje. Zobaczymy co odwali po powrocie z przedszkola. Nie mam już do niego siły. Chyba taki wiek. Pamiętam jak byliśmy kiedyś (jak miał ponad rok) z nim u mojej lekarki (pediatra która leczyła mnie jako dziecko). Patrząc na niego (był bardzo grzecznym dzieckiem w tym okresie), stwierdziła że będzie bardzo inteligentny uparty i potrzebny jest niesamowity wysiłek z naszej strony, żeby go ulożyć. Kurcze- wykrakała. W związku z tym, że mój M wyznaje wychowanie przez dyscyplinę, szukam pomocy przedszkolu. Rozmawiam z jego paniami. Radze sie ich (w końcu w większości przypadków same sa mamami no i pedagogami). Staramy sie wspólnie wypracować jakąś strategię postępowania. Pracy sporo. M zwala wszystko an fakt że za szybko wróciłam do pracy (po urodzeniu jego i Młodej) oraz że za szybko poszedł do przedszkola (w wieku 2,5l, nie chciałam żeby siedział jak warzywo przed TV, kiedy niańka będzie zajmowała się Młodą, chciałam zeby miał kontakt z rówieśnikami, zeby się rozwijał). Zobaczymy. najgorsze jest to że Młoda go podgląda i bierze z niego przykład. Jest jeszcze gorsza. Wczoraj zalała pół łazienki wylewając wodę z wanny za pomocą gąbki. Rozsypała całą paczkę chrupek kukurydzianek i rozgniatała je nogami. Wystarczy na chwilę sie odwrócić a już jest jakaś akcja. Dzieci.... sama słodycz.