Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Niedoszłe imieniny


Rozpoczęłam wyzwanie: 15kg w dół do Gwiazdki 2014r. Zobaczymy jak będzie szło. Jesli utrzymam tempo życia na takim samym oziomie jakie bylo w pndz i wtorek to spadnie dużo więcej.

W związku ze zmianą stanowiska, staram sie zakończyć wiele prowadzonych tematów. Wczoraj byłam na szkoleniu od 5:00 a póżniej za biurkiem do 17:00. Wpadłam do domu, zrobiłam obiad dla głodomorów, poszalałam z dzieciakami, ogarnęlam je do spania itd. Suma sumarum, posżłam spać o 1:00. Dziś znów w pracy, tyle że od 8:00. Śpię po 4-5h. Co zjadam- owoce i warzywa bo to szybkie. A będzie tylko gorzej. Przez kilka najbliższych miesięcy będe dojeżdzała do pracy prawie 100km w jedną stronę. Praca od 6:00 czasem od 5:00 a to oznacza że będę wstawać o 3-4. I tak przez 10-12h + powrót. Na dobranockę powinnam być w domu. Obowiązków domowych niestey mi nie ubędzie. Nie wiem jak sobie poradze bez wspomagaczy. Może macie jakieś magiczne sposoby na zwiększenie wydajności organizmu? Nie wiem jak zniosa to dzieciaki, czy moje małżeństwo to wytrzyma (i tak wisi na włosku).

Ostatnio miałam imieniny. Dostałam do Spadkobierców piękny bukiecik z polnych chwastów. Cudny był. O moich imieninach pamiętali też znajomi z pracy- dostałam bukiet (nie tak piękny jak od dzieciaków). Bukiecik od dzieci dostałam dzień wcześniej. Mój M zapytał tylko z jakiej okazji go dostałam więc mu przypomniałam że mam nastepnego dnia imieniny. Zrobiłam to tak dobitnie, ze głupiby się nie domyslił że oczekuję od niego przynajmniej życzeń. Kilka tygodni wcześniej, prawie każdego dnia, sugerowałam mu że potrzebuję perfum bo te których używam sa na wykończeniu. Przyszedł dzień moich imienin i.... NIC. Następnego dnia wygadałam mu co o nim myślę. Powiedziałam że powinnam być dla niego jedną z najwazniejszych osób i że niepamiętanie o takich datach (w dobie kalendarzy w telefonach), świadczy tylko o jego stosunku do mnie i że ma mnie gdzieś. Poryczałam sie i tyle było mojego że wywaliłam to z siebie. A ON, leżał dalej wygodnie na kanapie, czytając gazetki, kiedy ja zmywałam podłoge i gotowałam mu żarcie. Boże daj mi siłę żeby to przetrwać.

  • jjkm2

    jjkm2

    27 sierpnia 2014, 19:04

    NIE PODDAWAJ SIĘ W KOŃCU WSZYSTKO SIĘ POUKŁADA WIEŻE W CIEBIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • ciezkacukierniczka

      ciezkacukierniczka

      28 sierpnia 2014, 09:29

      Ja też w siebie wierże ale nie wierzę już w ten związek....

  • Renfriii

    Renfriii

    27 sierpnia 2014, 12:13

    Jeju kochana współczuje, nie myśleliście, żeby wybrać się do poradni małżeńskiej? Mam nadzieję, że wszystko wróci do takiego stanu jak było i będziecie szczęśliwą rodziną trzymam za to kciuki i za dietę!