Weekend - najcudowniejsze momenty życia. Pomijając wakacje, ferie, święta, urodziny, imieniny, walentynki i inne atrakcje - rzecz jasna Zważywszy jednak na to, że to pierwszy leniwy weekendzik po ciągu imprezowego szaleństwa cieszę się trzykrotnie bardziej.
Dietowo dziś jestem mega zadowolona i dumna bardzo. nie obżerałam się, nie podjadałam, nie popełniłam żadnej skuchy Vitalia działa!!! Mam motywację i powera na działanie ukierunkowane na zdobycie celu.
Co dziś pochłonęłam? Oto moje menu:
śniadanie - owsianka
obiad - makrela wędzona plus dwa gigatyczne pomidory.
kolacja - kefir 400 gram z furą truskawek
II kolacja - kolejna fura truskawek.
Dziś zdecydowanie za późno wstałam by wygenerować czas na drugie śniadanie. Pierwsze śniadanie było w porze drugiego, obiad tak jak zawsze, kolacja też, ale żeby pierwszej kolacji nie było smutno - zjadłam jeszcze drugą. Nie obiecuję też, że nie zjem trzeciej - w postaci pomidorów lub ananasa. I na jedno i drugie mam wielką ochotę. A może postaram się stłumić w sobie tą ochotę i nie zjem nic? Zobaczymy.
Ruchu dzisiaj jeszcze nie było zbyt dużo. Poza zwykłą codzienną krzątaniną, która przecież się nie liczy - nie wydarzyło się nic. O 21 pójdę uskutecznić swój codzienny marszobieg, więc źle nie będzie.