Postanowienia noworoczne realizuję z dzikim zapałem. Młodzieniec poddany obróbce pedagogicznej już staje się lepszy, fajniejszy ... coraz bardziej go lubię ... bo wcześniej to obowiązek rodzicielski nakazywał mi kochać, natomiast czynnik ludzki sprawiał, że były momenty, iż wywoływał we mnie krwiożercze instynkty i sprawiał, że błąkała mi się pod czachą myśl aby nagotować na nim pysznego bigosu i pożreć bez najmniejszych skrupułów ... a teraz ... o jaki słodki dziubdziuś z niego ... pokorniutki ... milutki ... słodkość sama. Muszę jeszcze utrwalić to co wypracowuję od 1 stycznia i będzie naprawdę ok .
A co z odchudzaniem? Wspaniale się trzymam ... ok ... żeby było szczerze ... dietowo to od wczoraj dopiero (ale to już drugi dzień więc pełen sukces, zważywszy na to jakim łasuchem jestem). Dwa razy w tygodniu biegam na aerobik. Zmieniłam tylko miejsce ćwiczeń i patrząc na intensywność - mam wrażenie, że wcześniej chodziłam do klubu geriatrycznego Teraz wychodzę z zajęć na ugiętych nogach, rozdygotana, mokra, wypompowana. Jednym słowem - jest super! Ponadto konsekwentnie kręcę hula hop - codziennie 20 minut i wierzę, że właśnie kółeczko zapewnia mi fajną talię. Aby dorzucić jeszcze do pieca - wyciągnęłam z pralni rower stacjonarny i ossstro pedałuję. Chciałam codziennie 20 minut, ale nie daję rady. Równo po dziesięciu minutach spadam z rowerku. Może zbyt szybko jadę? A może zbyt duże obciążenie zrobiłam??? Nie wiem ... wolę nie wnikać , bo jeszcze się okaże, że ani jedno, ani drugie, a po prostu starcze sflaczenie
Karampuk
25 stycznia 2012, 07:40u ciebie wszystko pozytywnie i niech tak bedzie ciagle
agnieszek92
24 stycznia 2012, 14:24farmacje ;)
kamilla1991
24 stycznia 2012, 13:13nie przejmuj sie ja kiedys wywalilam sie z rowerkiem hehe nie wiem czemu ale lezalam na dywanie i kwiczalam ze smiechu