No dobra. Nie było mnie prawie 2 miesiące. Chyba potrzebowałam zrobić sobie trochę przerwy, odtajać od rygorów, trochę pojeść :)))
Startuję znów z wagą 54kg, więc 1kg przez te 2 miesiące do przodu. Uważam, że nie jest źle, zwłaszcza że jestem tuż po miesiączce. Był też czas (jakieś 3tyg temu), że ważyłam już 52,9kg. Fajnie się na to patrzyło na wadze ;))))) Ale to raczej wynik jedzeniowego zaniedbania - nie było kiedy.
W moim życiu generalnie czas zmian. Może czas dołożyć do tego jeszcze dietę/ćwiczenia. Będziemy zmieniać miejsce zamieszkania, czyli przeprowadzamy się do rodzinnego miasta mojego męża. Dlaczego? Po ostatnich aferach ze żłobkami i nianiami nie mam odwagi ani pewności, żeby oddać Małego pod opiekę obcym ludziom. Moja teściowa, co by o niej nie mówić, garnie się do opieki nad Małym i zadeklarowała, że zajmie się nim, dopóki nie pójdzie do przedszkola. Później ew. odprowadzanie/odbieranie. Po drugie, co jest wg mnie nie mniej ważne, to inwestycja w nasze małżeństwo. Teraz nie mamy nikogo do pomocy, co wygląda tak, że przez prawie 8 miesięcy (tj. odkąd jest z nami Mały), wyszliśmy razem jedynie raz na 2 godziny... Tak to wychodzimy oddzielnie od czasu do czasu, a to trochę niebezpieczne. Inaczej mówiąc, oboje uznaliśmy, że to jest ryzyko, że zaczniemy żyć obok siebie, a tego nie chcemy. Że chcemy też razem spędzać czas i razem się relaksować, a nie jedynie obowiązki domowe, dziecko i sen. Tam będziemy mogli zostawić Małego na noc u babci i rano po niego wpaść. To jednak mega komfort.
Podpisaliśmy umowę na mieszkanie. Fajnie, bo większe i nowe, choć musimy sprzedać nasze obecne mieszkanie, żeby w ogóle mieć jakiekolwiek pieniądze na jego wykończenie. Nasze mieszkanie wystawiliśmy an sprzedaż jakieś 3tyg temu i poza 2 zwiedzającymi póki co cisza. A mieszkanie jest wyremontowane. Choć, kurcze, chyba dużo dziś mieszkań na rynku a mało kupujących. Czekamy też na decyzję kredytowa od kilku banków. Się dzieje.
A co do diety. Spróbuję nie katować się jakoś bardzo, ale jeść mniej i wrócić do ćwiczeń. Zobaczymy, jak mi się to uda :) Trzymajcie kciuki...
szarlot.ka
7 listopada 2012, 20:50Corrie, brakowało mi Cię tutaj! Już myślałam że zrezygnowałaś;)
inka83
6 listopada 2012, 11:28witamy ponownie :) powodzenia w realizacji planów :)