Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No i za jakiś czas będzie Fit-Owca :)


W ostatnim wpisie obiecałam napisać jak było na Salsation. I powiem Wam - bardzo fajnie i męcząco. :) Pot lał się strumieniami. Muzyka fajna, układy nawet dość skomplikowane i babeczki średnio nadążały. Jeśli jednak ktoś chodzi na zumbę jak ja, to jest przyzwyczajony do lekkiego chaosu i umie już nie wkurzać się na siebie, że nie nadąża.:) Będę chodzić na te zajęcia.

Myślałam, że to Salsation będzie głównym motywem tego wpisu, ale jednak nie. Jako że kupiłam karnet do Calypso i w nagrodę dostałam 4 treningi z trenerem do końca roku (1 na miesiąc), w tym tygodniu przypadał mój pierwszy trening. I jestem zachwycona. :) Trener pokazywał mi proponowane ćwiczenia, a potem je wykonywałam. Dowiedział się, jak ambitny wagowo mam plan ("jakieś 20 kilo do końca roku") i ułożył mi pod to plan ćwiczeń na poszczególnych urządzeniach. Mam chodzić na siłkę co najmniej 4 razy w tygodniu. W tej sytuacji moje płyty z ćwiczeniami i plany jazdy rowerem mogą poczekać na lepsze czasy, bo z tych naszych ustaleń wynika, że mam w tygodniu 4 x siłkę, 2 x zumbę i 1 x salsation, przy czym co najmniej raz będzie najpierw siłka a potem zumba. W takiej sytuacji gdyby ktoś mi kazał jeszcze jeździć rowerem, to chyba wybuchłabym histerycznym śmiechem. ;)

Jest tylko jeden mały problem - ledwo dziś żyję. Nigdy jeszcze nie byłam aż tak obolała, żeby nie móc spać, ale może to też przez okres, który przytrafił mi się w dzień tego treningu. Trener uprzedzał, że początki będą bolesne, ale potem będzie lepiej. I ja mu wierzę, już raz przez to przechodziłam. Najpierw boli, a potem przychodzi siła.

Druga dość śmieszna sprawa - będę musiała chodzić na siłkę z tym planem trenera i notesem - bo chciał żebym zapisywała ile czasu zajmują mi te ćwiczenia, które nie są na czas (różnego rodzaju podnoszenia, np. 3 serie po 10...). Nieźle, na salę z butelką wody, ręcznikiem, kartką i notesem. Dobra, przynajmniej ludzi rozbawię. :)

Tak na marginesie - bardzo się cieszę, że się załapałam na te treningi z trenerem. I z tego planu też się cieszę. Teraz to to moje odchudzanie będzie bardziej opanowane. No i za miesiąc trener będzie chciał zobaczyć postępy - to dodatkowa motywacja, żeby nie zrobić sobie przed nim obciachu.

PS. Jeśli załapiecie się na ten karnet, będą Wam chcieli sprawdzać skład ciała i wagę. Ja się nie zgodziłam, żeby się nie demotywować. ;)