Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
4 Posiłki dziennie i Jak kształtować nowe nawyki.


Niestety mimo wczorajszej "nauczki" w postaci bólu brzucha i innych mniej przyjemnych syndromów  z powodu napadu orzeczchowego czyli peanut binge, dzisiaj znów sięgnęłam po orzechy łukskane. Jakieś byle jakie nerkowce z Tesco, które byly moim zdaniem źle przechowywane. Zjadłam w każdym razie tych zatęchłych orzechów około 90 g, zatem ok. 500 kalorii... Wszystko przez to, że według dzisiejszego jadłospisu (śniadanie o 9, obiad o 15 a kolacja o 19) nie dałam rady znieść psychicznie, że mam według mojego planu "prawo" do jeszcze jednego posiłku, mimo, że WCALE NIE BYŁAM GŁODNA

Dlaczego zatem musiałam wtrząchnąć te orzechy? Chyba dlatego, że uznałam w głowie, że zasługuję na małą przyjemność. Tak jakby odmowa tych orzechów, czyli de facto lepsze dla mnie, byłoby dla mnie jakoś krzywdzące.
Tymczasem znów sobie obciążyłam żołądek, wątrobę i krew.  A więc zachowałam się jak kombinator, który szuka luk prawnej: "Przecież ustaliłam, że 4 posiłki, to dlaczego mam jeść trzy i sobie odmawiać tego jednego"
Kochana Marlenko!!!!
To, że wyszło tak, że nie potrzebowałaś tego jednego posiłku, to tak naprawdę ukłon dla Ciebie. Bo jestem mądrą dziewczynką i cieszę się, że nie niejedzenie takiej przekąski , której nie potrzebuję sprawia, że moje ciało szybciej się oczyszcza.

Mądre nawyki, system wczesnego ostrzegania, przygotowane strategie w sytuacjach podwyższonego ryzyka: czyli picie wody i skierowanie myśli na coś innego: np, że czas zadzwonić do siostry (to może tylko odwlec) pomyśleć sobie jak super będę wyglądać w moich rurkach z Gapa :)
Albo jak będę wyglądać w nowych ciuchach z HMu albo Zary.