Ile tych powrotów już za mną? Mam nadzieję, że ten będzie na dłużej. Zapuściłam się mocno w ciągu ostatniego roku i bardzo trudno mi było wrócić. No ale jestem i od początku roku nieźle mi idzie. Przytyłam 10 kg, z czego już 2 za mną, ale 8 do zgubienia. Dieta? Tak, taka moja, ta co poprzednio. Jedyne co zmieniłam to ilość posiłków. Już nie 5, a 3. Całe życie jadłam 5 razy dziennie i nic dobrego z tego nie wynikało - ciągle myślałam o jedzeniu. Teraz jem 3 większe porcje, nie jestem głodna, nie myślę ciągle o tym czy już i co zjeść, przez co mam więcej czasu.
Trochę też ćwiczę, chociaż nie tak jak wcześniej. Na razie zaprzyjaźniam się z Shaunem T, ale w wersji light. Dość regularnie robię sobie T25. Może za jakiś czas dojrzeję do Insanity? Na dzień dzisiejszy, to by mnie zabiło :P Z resztą myśl o P90X, które zrobiłam w całości, też powoduje u mnie zadyszkę. Zmarnowałam kondycję, na którą tak ciężko pracowałam... :/
W zeszłym roku razem z ciałem zapuściłam moją psychę. Teraz odrabiam straty. Zdrowe jedzenie świetnie wpływa na poziom zadowolenia z życia i ilość energii. Uczę się mieć więcej czasu dla siebie, cieszyć się chwilą i w ogóle CZUĆ! Do tej pory żyłam w takim pędzie, że ciągle myślami byłam w przyszłości. Teraz jestem tu i teraz i jest lepiej. Odganiam demony.
Zaczęłam uczyć się francuskiego, samodzielnie w domu, tak dla siebie. Ćwiczę codziennie, krótkimi seriami i na razie mam przy tym wielką frajdę. Zauważyłam, że bardziej służą mi codziennie, ale krótkie ćwiczenia, niż godzinne 2 razy w tyg. Do tego mam fajną, motywującą aplikację. Na razie robię poziom podstawowy. Mam nadzieję, że wystarczy mi zapału, żeby przejść na wyższy poziom :)
Do usłyszenia!
1sweter
21 stycznia 2016, 20:36o... jesteś :o)) fajnie...