Ehhh....znowu zaczynam od początku. Ostatnie dni nie należały do najlepszych pod względem psychicznym i fizycznym, ale wystarczy tego pobłażania sobie. Czas zabrać się za siebie, bo czasu ucieka. Przecież nikt nie schudnie za mnie. Byłam w takim fajnym cyklu i klapa. Teraz najgorszy moment, żeby znowu się zmobilizować.
Jak czytam wasze wpisy to zazdroszczę samozaparcia i dyscypliny. Ja niestety mam słomiany zapał. Kilka kilogramów w dół, a później znowu w górę i tak na przemian. Do treningów z Ewą tez nie mogę się zmobilizować...
No, ale koniec użalania się nad sobą do Nowego Roku pozostało 40 dni i trzeba je jak najefektywniej wykorzystać. Poza od Nowego Roku wracam do pracy po macierzyńskim. A gdyby tak ćwiczyć przynajmniej 5 razy w tygodniu albo najlepiej codziennie, to byłby spektakularny powrót :) ehhhh no dobra rozmarzyłam się za bardzo :) Kończę picie inki karmelowej z mlekiem i zabieram się za zrobienie bilansu dzisiejszego dnia, a później ćwiczenia. Bo tak sobie wymyśliłam, że będę spisywała w zeszycie wszystko co jem :)
monikaszgs
23 listopada 2012, 10:15małymi celami które zrealizujesz, osiągniesz to czego pragniesz:)) trzymam kciuki:)
keira1988
22 listopada 2012, 16:29hey no niestety ja tez mam slomiany zapal :/ ale wciaz probuje i wierze ze keidys sie uda :D Powodzenia !!!
keira1988
22 listopada 2012, 16:29hey no niestety ja tez mam slomiany zapal :/ ale wciaz probuje i wierze ze keidys sie uda :D Powodzenia !!!