Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
7d/10kg


byłam wczoraj na grillu. Tak jak przypuszczałam ... jadłam jadłam i jeszcze raz jadłam. Z każdym kęsem mówiłam sobie, że jest tylko mały malutki maluteńki i bez znaczenia. Tymczasem dziś czuje się jak beczka. No nic... myślę, że muszę przestać się oszukiwać. Im częściej myślę o diecie tym więcej jem... jakieś obłędne, zaklęte koło. Tak jakby moja podświadomość buntowała się i podpowiadała mi "jedz, no jedz od jutra zaczniesz a dziś jedz".... Przestaje myśleć o diecie, uda się albo nie uda to raptem tylko 10 kg. Są gorsze rzeczy. Z pewnością nie przestanę o niej mówić..( moi znajomi uważają mnie już za nudną, bo ciągle gadam o "zbędnych kilogramach", dietach, kaloriach i sadle... a nic z tym nie robię.... pozdrawiam Aniu :P ). Zamienię się w kolekcjonera. Będę kolekcjonowała dni "udane dietowo"... może po jakimś czasie uda mi się osiągnąć sukces i zobaczyć na wadze upragnione 78 kg... zobaczymy. Tymczasem, będę bacznie obserwować poczynania innych vitalijek.... na tym koniec!