Ostatnie dni byly naznaczone walka z moja skonnoscia do jedzenia slodyczy. Doswiadczam jak bardzo tkwie w moich utartych schematach, odruchach a nade wszystko bezmyslnosci. Ciagle mam przynaglenie do swiadomego przezywania mojej codziennosci pod wieloma wzgledami... jedzeniowym tez. Mialam fajne okresy, kiedy z latwosica stosowalamsie do diety... a teraz marazm... czasem mam wrazenie, ze nie chce o niej pamietac, bo latwiej cos zlapac i zjesc, przekasic. A potem sama siebie sie pytam: I po co ci to?! jestem slaba... smuci mnie to, ale tez zaczyna znowu bardzo zlosic.... moze ta zlosc bedzie znowu poczatkiem zrywu w odchudzaniu. Chcialabym jednak, aby zaczac zyc zdrowo sie odzywiajac. Nadal jeszcze dieta jest dla mnie tylko wyrzeczeniem, a nie sposobem na wlasciwe odzywianie sie, a co za tym idzie na dobre samopoczucie. Mam nadzieje, ze cos uda mi sie "przemeblowac" w mojej glowie.