Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kopiko gigant :D




Bry!

Naszła mnie ostatnio ochota na kawę zbożową Inkę. Przypomniało mi się, że mam toto gdzieś w kuchennej szafce. I owszem, miałam :) Ale wewnątrz opakowania zamiast kawusi znajdował się gigantyczny cukierek Kopiko! :) No to sobie nie wypiłam kawki (cukierka też nie zjadłam ;P) Ale "kupa mięci" cyknęłam fotę:



Ostatni tydzień jakby ktoś mi wyrwał z życiorysu :( Nie dość, że łamało mnie w kościach, czułam się jakby walec mnie przejechał :/ Gdybym mogła, spałabym na okrągło, po prostu jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię życiową. Teraz na szczęście czuję sie lepiej :)
Ćwiczeniowo niestety leżę (i kwiczę - jak to prosię :))

17.08
Killer
18.08 Killer
19.08 -
20.08 Skalpel
21.08 Skalpel
22.08 -
23.08 Skalpel
24.08 -
25.08 -
26.08 -
27.08 -
28.08 -
29.08 -
30.08 Skalpel
31.08 Skalpel
01.09 -
02.09 -
03.09 -
04.09 - (ale dzień się jeszcze nie skończył:))

Bez komentarza :/

Także, jak można się domyślić - chudnę w oczach ;)

Ale są też i pozytywy :)
- piję duuużo wody (swoją drogą - która lepsza: źródlana, czy mineralna?);
-zaczęłam zabierać żarełko do pracy, więc nie kuszą mnie żadne "śmieci" (czyt. chipsy, orzeszki, chrupki, batoniki);
- nie wpierniczam tyle na noc (a był to mój ogromny problem);
- nie przejadam się (jem kilka mniejszych posiłków w ciągu dnia, zamiast np. dwóch większych, dzięki czemu nie jestem ani głodna, ani obżarta).

Podsumowując -  nie ma tragedii :)

Muszę w końcu porobić zdjęcia sylwetki, żeby było później co porównywać. Strasznie żałuję, że nie mam zdjęć sprzed 10 lat. Było mnie wtedy dokładnie o połowę mniej, byłoby się czym motywować... Kurdę, ja nawet nie pamiętam jak to jest być chudzielcem :) Nie pamiętam, czy miałam wcięcie w talii, czy mój brzuch był płaski, no po prostu nie wiem... Dziwne, bo wtedy całymi dniami kursowałam miedzy wagą a lustrem, chory był ze mnie wtedy człowiek :/ Z perspektywy czasu sądzę, że były to początki anoreksji... Ale o tym może innym razem :)

No to pa! :*