Nie było źle, mogę nawet powiedzieć, że było świetnie. I jestem z siebie bardzo dumna, bo ani razu się nie złamałam. Chyba moja silna wola wreszcie się odnalazła.
Może to też zasługa tego, że jest tak gorąco i się nie chce jeść.
Wczoraj przechodziłam obok lodziarni, lody na gałki, chyba ze dwadzieścia smaków do wyboru. Zwolniłam kroku, spojrzałam i... poszłam dalej. Wspaniałe uczucie wygrać ze swoją słabością, jeszcze lepsze niż zjedzenie tego loda. Pamiętając o tym jak się czułam po zwycięskiej "walce" dalej prowadzę wojnę ze słabościami.
Na kolejny cel obieram sobie ćwiczenia. Nigdy ich nie lubiłam, na wf-ie zawsze szukałam pretekstu, żeby tylko nie ćwiczyć. I wtedy to nie było z lenistwa, po prostu byłam dosyć okrągła i miałam już wtedy wielkie cycki i to wszystko podskakiwało jak ćwiczyłam. Bardzo niekomfortowo się wtedy czułam, pewnie dlatego do tej pory mam uraz. Ale co innego ćwiczyć samej w zaciszu domowym, a co innego na sali pełnej ludzi. Muszę się przełamać.
To tyle na ten tydzień. Spadek wagi jest znaczny, czuję się lżejsza, a przede wszystkim bardzo z siebie zadowolona
ju.lia
28 lipca 2013, 22:41prawie 4 kg w TYDZIEŃ!? naprawdę pięknie tylko.. nie odbieraj tego jako jakiejś złośliwości, ale uważaj na swoje zdrowie przy takim tempie :) ja w ramach masochistycznych skłonności dość często staję w sklepie przed regałem ze słodyczami, patrzę, oglądam kalorie, a później nic nie biorę i odchodzę - chora głowa :P ale jaka satysfakcja!