Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 2: poziom endorfin podtrzymany :)


Witajcie Kochane!

Sobota, dzień kota czy co coś tam, a ja nadal walczę. Po wczorajszym treningu niby jakiś strasznych zakwasów nie mam, ale ręce to czuję ostro.. Może dlatego, że jestem ułomna i nie umiem zrobić pompki, a wczoraj próbowałam chociaż troszkę, takie niepełne pompki zrobić.. Dziś też spróbowałam, może któregoś dnia w końcu uda mi się zrobić pełną pompkę! Niech to będzie taki mały cel, który sama sobie tutaj wyznaczam :)

Wczoraj dorzuciłam jeszcze przed pracą ok.15 min skakanki i jakieś tam brzuszki i przysiady, a w pracy miałam wczoraj taki zapierdziel, że do 21 to latałam bez momentu na napicie się wody czy cokolwiek..

Dzisiaj wszystko pięknie. Podczas ćwiczenie mam zawsze jakieś cudowne przemyślenia, to co dziś do mnie dotarło to to, że ja wstydzę ćwiczyć.. Miałam pójść biegać, ale jak mam wstać o 6 czy 7 to mnie wszystko boli. A później nie pójdę, bo ludzie jadą do pracy, a ja bez makijażu i spocona jak szczur i co jak mnie ktoś zobaczy i wgl.. No wiem, że to głupie wymówki, ale mimo wszystko nie umiem wyjść z domu.. Dlatego zawsze biegałam ok.20/21, ale teraz jak pracuję wieczorem to nie ma możliwości o 23 nie pójdę biegać po lesie..

No ale ok, wstałam w ostateczności o 10, zjadłam śniadanie, jak zwykle jogurt, wiem, że to dość nudne, ale po 1 taki zestaw mi smakuję, czuję się po nim najedzona na następne 3 godziny i po prostu łatwo mi kupić owoce/płatki/jogurt/orzechy i śniadanie gotowe :) Ok.11.30 zabrałam się za trening i cały czas czułam śniadanie.. Chyba muszę pomyśleć o treningu na czczo, bo inaczej jest mi niedobrze i nie robię wszystkiego na 100%. Zrobiłam trening Ewki z tym śmiesznym trenerem Tomkiem. Jakoś go strasznie nie lubię (trenera), dlatego ostatnią serię odpuściłam i zrobiłam jeszcze kawałek treningu Sekret i jeszcze jakiegoś, a potem dorzuciłam dobre 20 min na skakance, brzuszki i przysiady.

Teraz czas na obiad, już mi ślinka cieknie, bo wczoraj sobie z pracy kurczaka z warzywami i sosem z mleczka kokosowego, masła orzechowego i curry przyniosłam! A do tego mam jeszcze wegetariańskie sajgonki, omnomnom <3

Na dziś w planach jeszcze poczytać książkę, posprzątać, zrobić pranie, a o 18 do pracy (chociaż strasznie mi się nie chcę (szloch))

Ściskam mocno i życzę mało pokus weekendowych. Trzymajcie się!