Wczoraj wieczorem wrócił mój mężuś :) Po 2 tygodniowej nieobecności nareszcie zjechał z trasy. Jest kierowcą samochodów ciężarowych więc jakby niepatrzeć jestem taką "słomianą wdową". No cóż, ktoś w naszej rodzinie musi zarabiać na pampersy i jedzonko :) Już przywykłam do takiego życia. Cieszę się bardzo bo teraz będzie miał tydzień urlopu więc spędzimy troszkę więcej czasu ze sobą. W sobotę mamy wesele pod Poznaniem i zostawiamy naszą małą pociechę z moją mamą. A potem może uda nam się wyrwać na jakieś mini wczasy. O ile pogoda dopisze bo te ostatnie deszczowe dni doprowadzają mnie do szału!
Wracając do diety no więc: mój kochany zabrał mnie wczoraj wieczorem na kebaba. Oczywiście pojechać pojechałam bo i tak mało czasu spędzamy ze sobą ale dopiero na miejscu powiedziałam, że ja jeść nie będę. W sumie wcale się nie zdziwił bo tak jak wspominałam całe życie się odchudzam :) Jestem z siebie dumna bo mąż zajadał to mięsko a mnie nawet deczko ślinka nie pociekła. Piwa również odmówiłam bo jest takie kaloryczne! Swoją drogą faceci to chyba wcale o tym nie wiedzą? I stąd ich wielkie brzuszyska :)
To było wczoraj a dzisiaj....hmmm... Dzisiaj już te czary się nie udały. Teściowa zrobiła swoje mega pyszne naleśniki z serem i niestety nie wytrzymałam!!! Zjadłam az 4! To chyba jedna z niewielu rzeczy ktrórym ciężo mi się oprzeć. No nic. Wściekła jakoś strasznie na siebie nie jestem bo mam wkońcu swoich mężczyzn przy sobie. Postanowiłam, że to koniec szaleństw na dzisiaj i będę już grzeczna :)
Tylko ciekawa jestem czy po tych grzeszkach waga będzie dla mnie łaskawa? Ciekawe czy coś ubyło? A może przybyło? Jutro zamierzam się zważyć u mojej mamuli bo jadę jej zawieść synka "na przechowanie". Ja wagi niestety nie posiadam :(
Co do dzisiejszego menu:
Śniadanie: 3 kromki dukanowego chlebka z chudą wędlinką drobiową.
Obiad: te nieszczęsne 4 naleśniki z serem ...........:(((
A co wczoraj jadłam nie pamiętam.
Czy wy dziewczyny macie jakieś załamania czy rygorystycznie trzymacie się diety? Czy tylko ja mam taką słabą "silną wolę"? Aż chce mi się płakać nad sobą...
Eduarditha
14 lipca 2011, 21:08Dziękuję kochane za słowa otuchy, to bardzo ważne!!! Trochę lepiej robi mi się na duszy wiedząc, że nie tylko ja walczę z tym okropnym łakomstwem. Najgorsze jest to, że zawsze po takim grzeszku moja dieta kończyła sie fiaskiem, zwyczajnie odpuszczałam. Ale tym razem postaram się być silna i walczyć dalej. Wkońcu przegrałam jedną bitwę ale nie wojnę :) A za Ciebie Koralinko trzymam wielkie kciukasy, żeby powiodło ci się z tą pracą. Wszystkie was serdecznie pozdrawiam.
MadameRose
14 lipca 2011, 16:52Po pierwsze - nie przejmuj się wcale! Jeśli uważnie poczytasz parę pamiętników, innych Vitalijek, zauważysz, że zjedzenie 4 naleśników to nie jest powód do jakiegokolwiek żalu! Takie cztery naleśniczki są wręcz od czasu do czasu wskazane. A jak będziesz sobie wszystkiego odmawiać, zwariujesz! ;) Wiem to po sobie.
prinkaminka
14 lipca 2011, 16:51kochana, 4nalesniki z serem to nie jest tragedia, naprawde ;) bylo na obiad..wiec juz dawno spalone, nie przejmuj się!:) bo trzeba wszystko jesc ale z umiarem
koralina1987
14 lipca 2011, 16:16chyba każda z nas ma chwile załamania, ja właśnie takie przechodze...dostałam tyle pozytywnych wpisów, jak to pieknie wygladam, jaka to mam silna wole...ale czasami jest ciezko, nie mam pracy, nie mam za duzo kasy, jutro mam rozmowe o prace w zawodzie, ktora bardzo sie stresuje, mam wrazenie ze ciagle cos jem, ze jem za duzo! nie bede robila zadnych slodkosci nawet dukanowych do nastepnego tygodnia i musze sobie wprowadzic postanowienie ze slodycze, nawet te dieteyczne to tylko na weekend, bo ostatnimi czasy to pieke za duzo! i sie skonczylo, i minka nie taka jak powinna byc...choc na wadze dzisiaj 100 gram mniej niz ostatnio....ale jutro oficjalne wazenie....załamka.