Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
[25.] Nocne kompulsy

W ciągu dnia spokojnie daję radę...śniadanie, drugie śniadanie, obiad, podwieczorek - zero podjadania, zero niezdrowego "tatałajstwa", ale gdy nadchodzi noc zamieniam się w żrącą świnie i znów trza czekać na świt, by promienie słońca zamieniły mnie w człowieka.

Może troszkę przesadzam, ale tylko troszkę...wczorajszy dzień był taki, przed wczorajszy nie i wcześniejszy też z limitem zakończony. Czyli teraz będzie to tak wyglądało? Dwa dni normy, dzień obżarstwa, dwa dni normy...? Ja tak nie chcę i ch...tak nie będzie. Nawet jakbym miała sobie resekcje żołądka zrobić.

Waga łaskawie zeszła poniżej 70. Alleluja...

Ach, zapomniałabym...Wczoraj kumpel rzekł do mnie: "o widzę, że schudłaś". To mu odpowiedziałam: "Co ty, przytyłam cztery kilo". On do mnie: "dupka Ci zmalała". Chyba mu okulary za sponsoruje.
  • Obsessionn

    Obsessionn

    19 lipca 2011, 14:35

    Ja też tak mam, ale u mnie zaczyna się to wieczorami... ;/ Dzisiaj mój pierwszy dzień, gdzie to pokonam!

  • tojaaaaa

    tojaaaaa

    19 lipca 2011, 13:53

    to nie tylko twoj problem ..duzo osob tak ma a ja na pewno.... 2 tygodnie spokuj a pozniej 2 dni zarcia wieczorami... ale kiedys to zwalczymy... trzymam kciuki za ciebie i pozdrawiam

  • Kinia199

    Kinia199

    19 lipca 2011, 13:47

    Też tak robiłam,pamiętam że jak to spróbował podsumować to po 10 tysiącach już dawałam sobie spokój z liczeniem...myślałam że tylko psycholog mi pomorze,a jednak teraz już tak nie robię.Zjem czasem więcej,ale teraz obżeranie się mnie nie kręci.Walczyłam z tym i Ty też ciągle próbuj,bo ciężko z tym żyć;/