Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
[74.] (CHWILOWE) ZAŁAMANIE

Dzisiaj coś we mnie pękło. Być może kolejne siniaki na moim ciele się do tego przyczyniły. Nie wiem, i w sumie nie jest to istotne. Doszłam do wniosku, że to całe odchudzanie nie ma sensu skoro ja tyje od samego powietrza. Ba, nawet piosenkę (hymn tucznika) ułożyłam plagiatując odrobinkę pewien hip-hopowy skład, a refren idzie tak: "Jestem tucznikiem, uświadom to sobie. Ty też jesteś tucznikiem. Tylko wyobraź to sobie" (brzmi znajomo?).

Minęły godziny od felernego poranka i czarny nastrój trochę się rozwiał. Chociaż do euforii to mi daleko, bardzo daleko. Nie rezygnuję jednak z ćwiczeń na rzecz zapisania się w księdze Guinnessa jako najgrubsza laska świata (choć nadal uważam, że predyspozycje ku temu mam ;)). Może jednak nie jest to najlepszy pomysł.

Mimo wkur... się na siebie, swoją tuszę i nieumiarkowanie w jedzeniu (jeden z grzechów głównych) jeszcze przed pracą przez 30 minut kręciłam hula-hopem, a po powrocie z niej wykonałam półtora godzinny zestaw ćwiczeń na wszystkie partie ciała. Szkoda tylko, że nie widać po mnie tych godzin ćwiczeń. Dobra, lepiej skończę, bo znów się nakręcam. Po co mi to?
  • trelemorele1989

    trelemorele1989

    2 października 2011, 10:42

    hehe jak zwykle poprawilas mi chumor kochana :* nie mow takkk wcale nie jestes tucznikiem i zobacz przmoglas sie i cwiczylas !!! musimy osiagnac ten cel i byc szczesliweeeeeeee ;D