Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Niedziela...


Witam w ten niedzielny późny poranek. Za oknem piękne zimowe widoki.

Dzisiaj już więcej wolnego czasu. Mąż mój w końcu w domu, cały tydzień wychodzi po 9.00, a wraca ok 20.30. Wolne tez od pracy która jest także moim hobby ale o tym później.

Rozliczenie poprzedniego dnia wychodzi dość dobrze. 1,5 l wody, posiłki godzinowo i wg planu, ćwiczenia razem z rowerkiem 50 min. Tylko że jeden drink przy sobocie się pojawił. Nie wiem nawet czemu go wypiłam, za bardzo nie smakował ale może dla umilenia czasu z mężem przy filmie? Teraz będę grzeczna.

Dzisiaj: 

I śniadanie: 3 kromki razowego+ 3 plasterki wędlinki+ ogórek+ kawa z mlekiem

II śniadanie: Twaróg ze szczypiorkiem i pomidorkiem+ chlebek razowy

Obiad: kurczak z ryżem.

Podwieczorek: jakiś owoc

Kolacja: jogurt 

 Tak pomyślałam, że skoro trochę czasu tu zagoszczę to warto coś więcej o sobie napisać.

Trójka dzieci w domu. Córka (10 lat) w tym roku do Komuni, dwoje synów (9 i 4 lata). Ja jestem, jakby to można było nazwać, kurą domową. Prócz sprzątania oraz gotowania zajmuję się tez swoim hobby którym jest rysowanie. Od okresu przedświątecznego to bardziej zarabianie na hobby niż czerpanie z niego przyjemności, a co za tym idzie dużo czasu spędzonego na siedząco przy biurku. Liczę że po walentynkach wszystko się uspokoi.

Siedząca praca nie jest dobrym sprzymierzeńcem w walce z kilogramami. Ponad cztery lata temu sukcesywnie szło mi te odchudzanie. Pozbyłam sie wtedy ok 15 kg , potem przeszłam operację usunięcia woreczka żółciowego i po jakimś czasie wróciło ok 5 kg. Nie zdążyłam się tego pozbyć bo zaszłam w ciążę. po ciąży było 79 kg, z resztą zostało z tego czasu kilka wpisów. Oczywiście próba nieudana, równocześnie więcej czasu spędzałam przy biurku a waga nie pilnowana przez ok dwa miesiące wzrosła do 85. Ostatnie pół roku to dla mnie wahania miedzy 85 a 88. Omijanie posiłków, chodzenie na głodnego, małe ilości wypijanej wody i nawet pilnowanie tego co się je nie dawało skutków. Właśnie zbliżająca się Komunia zmotywowała mnie żeby coś w końcu zrobić. Odłożyłam pieniądze na wizyty u dietetyka, przygotowałam męża na zbliżające się miesiące. Czekam teraz na wiosnę i w miarę cieplejsze dni żeby zacząć jeździć normalnym rowerem. Kręcenie w miejscu na stacjonarnym staje się zbyt monotonne i dłużej jak pół godziny się nie da.

Udanej niedzieli. Życzę Wam zero pokus i dużo silnej woli w wypadku wypadów poza dom.

Pozdrawiam.

  • MagiaMagia

    MagiaMagia

    5 lutego 2017, 10:57

    nie jestes kura domowa, bo kura domowa to charakter! jestes rysownikiem w wolnym czasie zajetym tworzeniem atmosfery w domu.