Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Grubababa patrzy na siebie i wagę


Wychowywana przez Was, vitaliowy pogram, wagę, spódnice i lusterko z niejakim wahaniem uznałam, ze chyba juz nie jestem wielorybem. Dzis poszłam rano na wagę (po zapisaniu sie na vitalię ważenie sie rano stało sie bardzo sympatycznym, inspirującym, pocieszającym momentem dnia) i z zadowoleniem zobaczyłam 67,8. Czyli schudłam od początku 6,7 kg. Podoba mi sie. Mówiąc uczciwie - niespecjalnie wierzyłam opłacając tę dietę&co, że tak bedzie. Patrzyłam sobie przez chwilę na wagę, tak ciut, by sprawdzić, by uwierzyć, ze zeszłam z 68. W sumie 7 na wadze to nie jest moja szczesliwa liczba. ;-))))  Naprawde jestem zawstydzona, ze byłam tą nalaną twarzą i ważyłam 75,4. Niedawno przecież, pamietam odbicie w lustrze i widze to paskudne zdjecie robione pod koniec sierpnia przez nieżyczliwego fotografa, gdzie wyglądam jak z karykatury, co więcej, dane mi w prezencie przez kogos, kto lubi, z hasłem, zobacz, jakie fajne zdjecie - było nas tam wiecej osob. No więc juz bym tak nie wyszla na zdjęciu, ale to nie jest głowny point, ja sie inaczej czuje, inaczej funkcjonuje, inaczej jestem.  Poza tym - większość dnia u mnie zawsze i od lat owija sie wokół rodziny, dzieci, wożenia ich do szkoły, na korepetycje, na basen, na zbiórki harcerskie, na niemiecki, na angielski, na muzykę, robienia lekcji, ich zdrowia, lekarzy, szpitali, poradni, rehabilitacji, dentysty  - bo co jakis czas któres potrzebuje, zwyczajnego podawania urozmaiconych ciepłych śniadań, robienia porządnych drugich, obiadów podawanych gdy mąz z pracy, dzieci ze szkoły, kolacji, prania, prasowania, sprzątania, etc. Jak to typ żona matka gospodyni normalnie... A teraz mam swoje rozne nowe nawyki vitaliowe, które jakos mówią "teraz Florka"  - teraz Florka ćwiczy, teraz Florka wybiera przepis, teraz Florka sie waży - moje 3 min.

Waga to w ogóle przyrząd umowny, Przy porządkach (odchudzanie siebie ciała i głowy przynagliło mnie do odchudzania mieszkania z nadmiaru rzeczy) znalazłam starą wagę mechaniczną, Wlasciwie nie wiem, jakie wagi są dobre. Ta z baterią zawsze mnie zastanawia, czy koncząca sie bateria nie oszukuje, Ta stara z kolei nie na baterie pokazuje 3 kg mniej, co miłe, ale nierealne. No ok - ale nawet jeśliby sie okazało, ze ta bateria do wymiany (kupie jutro) to i tak ta różnica jest najbardziej inspirująca. 

Waże więc 67, 8. Będę sie tym delektować przez cały dzień, nie ma lepszej milszej trampoliny niz sukces, wtedy jem jeszcze mniej i ruszam sie więcej, z zadowolenia nad sytuacją.  Nie zmienia to faktu, ze pamiętaim, ze wazylam tyle w zeszłym roku (bardzo lubie te zapisy vitaliowe, które za mnie pamietają te szczegóły z datami trzezwo i bezlitosnie wspierająco) i pamietam, ze wiosną w lecie była to BARDZO WIELKA WAGA osiągnieta pierwszy raz w życiu, usprawiedliwiona szpitalami operacjami etc. A teraz, ho, ho, zadowolenie, ze tyle mam, Bo prawie rok mija, i jestem z powrotem. Mam tez miłe poczucie, patrzac codziennie na buzie załogi zajmującej sie moim odchudzaniem, moje plany diety, gimnastyki, zestawy ćwiczeń video, vitamotywację etc, - ze bedzie lepiej. 

Lubie moją vitamotywacjowe cwiczenia, pomagają mi uczyć sie siebie, przewidywać sytuacje. Teraz tez wiem, ze w tej chwili euforycznie bedzie mi miło z powodu 67,8, wiec bede chudnąć (mimo ze dzis obiad z kontrahentami w restauracji, w zaden sposob nie do odmówienia, bo przeciez nie zaprosze do domu na przepis vitalii paru panów zawodowo znanych). Ale tez wiem, ze bardzo, bardzo realne i prawdopodobne, że pojawi sie sytuacja, która juz była w czasie vitaliowym: poczuję sie za dobrze z luźniejszą spódnicą i wtedy moze byc tak ze moge sobie pozwolić na uległość wobec otoczenia i swych złych nawyków i zjem coś niewlasciwego typu ciacho.

Ale wtedy wracam, tak, Florka wraca. Mój wykresik robiony przez vitalie wyglada jak falowana kreska, zawsze w dół. To miłe. Dietetyczka blond, pan DJ i sliczne panie  z video coś wymyślą. 

No więc Florka wstaje ostatecznie i zaczyna dzien. Idziemy robic sniadanie, bardzo miłe, bo dietetyczka blond na szczescie jest zwolenniczką porządnych śniadań. Nieco je zmodyfikuję, choc przepis uroczy, ale czegos tam nie mam, na szczescie przepisy dopuszczają mnóstwo modyfikacji. Schudłam, prosze pań, znowu schudłam, mam szczuplejszą buzię, mniejszą talię, zaraz wyjmę kolejną węższą spódnicę. Drogie Panie, dobrego dnia, bardzo miłego dnia. Jakby nam coś nie wyszło, to tylko chwilowo, tylko chwilowo.

  • EwaFit

    EwaFit

    6 stycznia 2015, 11:42

    W stadzie rządzą lwice :) za zdrowie z kefirem :) Trzymajmy się, mimo wszystko. Ja jutro wracam po 2 tyg do pracy i znów czeka mnie stres ale nie poddam się!

    • Florentinaa

      Florentinaa

      8 stycznia 2015, 11:43

      Zaraz zrobie sobie kefirek za Twe zdrowie - wlasnie wiesz, za bardzo dawalam rządzić męskim humorom. Robie kefirek i biore sie za robote;-) Dobrego dnia;-) niech Ci bedzie dobrze.

  • EwaFit

    EwaFit

    6 stycznia 2015, 09:35

    ale pozytywnie :) tak trzymać, tego dobrego ducha i wiarę we własne możliwości !

    • Florentinaa

      Florentinaa

      6 stycznia 2015, 11:09

      Oj wlasnie pan i władca domu zrobił dotkliwą awanturę jednemu z dzieci po początkowo uroczym śniadaniu - dziecko nie za bardzo chciało do zmywarki wkładać i to był powód złośiwości. Wiem, ze normalnie bym poratowała sie czymś słodkim w ciągu paru godzin, aktualnie piję kefir z cynamonem, ale tak myślę że stres bardzo u mnie prowokuje jedzenie. NIestety za bardzo, jak widać na wadze ciągle.