Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 36 - ochota na słodkie


Po chorobie mam ogromną ochotę na słodycze i to taką trudną do opanowania, jeżeli widzę ciasto to ciężko mi się opanować. Szczególnie w pracy w biurze jak szef mnie wkurzy, a on ma do tego ogromne predyspozycje. Wogóle mam zachcianki jak kobieta w ciąży, oglądam film i widzę pierogi z truskawkami i co robie - jutro na obiad będę kleić pierogi, zapachniało mi spaghetti - kolejny pomysł na obiad. Jestem tak wyjałowiona z witamin po tych 2 tygodniach niezdiagnozowanje do końca jelitówki, że mam ochotę na wszytsko - poza, co dziwne, alkoholem. Prócz tego metabolizm całkowicie mi się rozregulował. A już było tak dobrze, a teraz trzeba będzie zaczynać wszytsko od nowa. I co gorsza czuje, że mam konkretny niedobór żelaza - jestem totalnie bez życia.


Mój dzisiejszy jadłospis - powoli wracam do normalności, ale wiem że narazie moje menu nie jest zbyt wartościowe. Obiacuje, popracuje nad tym

śniadanie - kanapka z dżemem, kakao

przekąska - 2 czekoladki zbombonierki i 1 ciasto z marmeladą (prawie 300 kcal !!! )

II śniadanie - jogurt pitny i batonik  (88 kcal)

obiad - zupa pomidorowa z mleczkiem kokosowym i ryżem

podwieczorek - dietetyczne tiramisu (208 kcal)

kolacja - 1/2 tortilli z warzywami na patelnie

Razem - 1550 kcal


Aktywność fizyczna - poszłam na godzinną zumbe, ale było to realy low intensiwe, bo nie miałam za bardzo energii, nie miałam siły czegoś wiecej z sibie wykrzesać, ale zawsze lepsze to niż leżeć w łóżku


Link do zagadki z kalorycznością batoników (dziś właśnie jadłam takiego mało kalorycznego - zgadnijcie jakiego :D )

http://vitalia.pl/index.php/mid/25/fid/201/odchudz...