Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzien 76 i 77 - uleglam


Nawalilam. Znowu. A było znów tak blisko. Na wadze było już 60,3 kg. Ale przyszedł weekend. Pojechałam z rodzicami na działkę, tam goście, hulanki, swawola. Na stole ciasto czekoladowe i bananowe. A przecież sobota zaczęła się tak pięknie. Na śniadanie był jogurt, potem kawa, no i na tym skończył się piękny dzień. Wieczorem wjechał ciasta,duzy kawałek ryby i dużo świeżego pieczywa z dużą ilością masła. W niedziele do 17 prawie bez jedzenia,rano tylko 2wafle ryzowe,potem jakąś sałatka. To czas spędzony w pracy na obsłudze komuni. Ale późnym popołudniem miałam straszna ochotę na lody z bita smietana i polewą tofi. Prócz tego było też nieco chleba i ciasta. W oba wieczory popijalam tez wino. Dużo grzechów, mało ogarnięcia. Od jutra dieta oczyszczająca i dużo ruchu. Naprawie bledy